sobota, 8 lipca 2017

Rozdział 34 - Nigdy w życiu tak dobrze mi się nie spało

Jeszcze tylko chwilka. Niedługi moment dzieli mnie od spełnienia mojego największego marzenia. Ciągnę za klamkę drzwi i wchodzę do środka. Idę powoli przed siebie z ogromnym uśmiechem na ustach. Wszyscy na mnie patrzą. Czuję się nieco dziwnie, ale staram się o tym nie myśleć. Z resztą i tak to nie ma dla mnie jakiegoś większego znaczenia. Teraz liczy się on. I tylko on.
- Esperanzo, Tomasie... Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć was węzłem małżeńskim - uśmiecha się do nas biskup Marcucci. - To wspaniałe, że istnieje jeszcze taka miłość jak wasza i że wy nie postanowiliście z niej zrezygnować. Miłość do Boga jest ogromna, ale miłość do drugiego człowieka... jest niezwyciężona - wzdycha. - Tomasie, czy chcesz wziąć sobie za żonę Julię Albarracín i ślubować jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścisz jej aż do śmierci?
- Tak, chcę - odpowiada patrząc mi głęboko w oczy z uniesionymi wysoko kącikami ust.
- A ty, Esperanzo? Czy chcesz wziąć sobie za męża Tomasa Ortiza i ślubować mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścisz go aż do śmierci?
- Tak.
- Tak im dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. Wymieńcie się teraz obrączkami.
Tomás delikatnie ściska moją dłoń. Nakłada na palec oznakę swojej miłości. Następnie ja robię to samo. Biorę go za rękę i już mam założyć mu obrączkę gdy nagle wszystko zaczyna się rozmywać. Chwila, co się dzieje? Dlaczego nie mogę tego zrobić? Dlaczego wszystko dookoła niknie? O co tutaj chodzi?

No tak. To było do przewidzenia. To wszystko to jeden, wielki sen... Ile bym dała, żeby to wszystko kiedyś wydarzyło się naprawdę...
Otwieram oczy. Chwila, moment. Przecież to nie jest mój pokój w klasztorze. I dlaczego leżę przytulona do nagiego, męskiego torsu? Powoli podnoszę głowę. O mój świecie... przecież to Tomás. No tak! Przecież odprowadziłam go do domu! Tylko dlaczego nie wróciłam potem do siebie? Na pewno miałam jakiś powód. Przecież nie zostałabym tutaj tak po prostu. Myśl Julio, myśl... Skup się... Już wiem! Poprosił mnie, żebym została. No, a ja przecież nie potrafię mu odmówić. Zerkam ponownie na jego twarz. On tak uroczo wygląda, gdy śpi... Najchętniej zatrzymałabym teraz czas i została w jego ramionach na zawsze. Jest taki ciepły... Ciekawe jak długo tak spaliśmy. Założę się, że z pół nocy co najmniej.
Nagle z moich rozmyśleń wyrywają mnie delikatne ruchy Ortiza. Czyżby się przebudzał? To chyba niedobrze. Pewnie będzie się zaraz wypytywał co się wydarzyło. Jestem przekonana, że nie będzie za wiele pamiętał. Otwiera oczy i przeciąga się ziewając. Patrzy na mnie. On ma takie śliczne oczka.
- Esperanza? - pyta odsuwając się ode mnie. - Co ty tutaj robisz?
No tak. Miałam rację. Nic nie pamięta.
- Przynieść ci jakieś tabletki?
- Tabletki? - powtarza zdziwiony.
- No tabletki. Takie małe, w różnych kształtach, do połykania.
- Ja wiem co to jest - zapewnia. - Tylko nie wiem, na co mi to.
- Nie powiesz mi, że głowa cię nie boli.
- W sumie to masz rację. Ale nie musisz mi nic przynosić. Sam sobie zaraz wstanę. Powiedz mi tylko jak to się stało, że spaliśmy razem w jednym łóżku.
- Pamiętasz, że odprowadzałam cię do domu?
- Ykm, tak. Wbrew pozorom, chyba pamiętam wiele rzeczy. Tylko nie wiem jak to się stało, że zasnąłem tutaj razem z tobą.
- Stwierdziłeś, że jeśli wyjdę to zostaniesz sam, a bardzo tego nie chciałeś. Błagałeś mnie, żebym z tobą została i pozwoliła ci się do mnie przytulić. Nie miałam wyjścia.
- Kłamiesz.
- No może trochę. Poprosiłeś, żebym została i położyła się obok ciebie - oznajmiam siadając. - Przepraszam. Nie powinnam była tego robić. Oczywiste było, że nic ci się nie stanie, ale nie potrafiłam cię zostawić.
- To ja powinienem cię przeprosić. Upiłem się i dopuściłem do takiej sytuacji.
- I zrobiłeś wiele rzeczy, których pewnie będziesz żałował.
- To znaczy? Co takiego zrobiłem?
- Nie pamiętasz? - spoglądam mu w oczy. - Całowaliśmy się.
- To pamiętam doskonale - odpowiada. - Tylko nigdy bym nie powiedział, że tego żałuję.
Wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Nie wiem dlaczego, ale czułam się okropnie niezręcznie. Gdybym mogła najchętniej zniknęłabym stamtąd. Po co zaczynałam ten temat? Nadal go kocham. Bardzo. Oj ogromnie. Ale nie mogę mu tego robić. Jeśli nie chce zrezygnować ze swojego powołania dla mnie, to nie powinnam go do tego zmuszać.
- Lepiej będzie jeśli już pójdę - mówię wstając. - Siostry pewnie się o mnie martwią. Powiedziałam im, że wrócę na noc.
- Może zostaniesz chociaż na śniadaniu? Nie jesteś głodna?
- Dziękuję. Naprawdę lepiej będzie jeśli wrócę już do klasztoru - zerkam na niego. - Cześć - żegnam się i wychodzę.
Zerkam na wyświetlacz w telefonie. Jest po dziesiątej. Czyli pewnie nikogo nie ma w domu. To dobrze, bo obejdzie się bez zbędnych pytań i tłumaczeń. Idę wzdłuż korytarza do wyjścia, gdy nagle drzwi od jednej z łazienek otwierają się. Ekm, przecież to było do przewidzenia. Schowałabym się tylko gdzie...
- Esperanza? Cześć! Co ty tutaj robisz?
Czyli już za późno.
- Hej Maximo - podchodzę do niego powoli. - Jak tam życie?
- U mnie normalnie - odpowiada. - Jak to się stało, że jesteś w Buenos Aires? Przyjechałaś w odwiedziny?
- Nie - rzucam. - Ykm, tak. W sumie to nie. Wróciłam na stałe.
- Naprawdę? To wspaniale! A gdzie mieszkasz?
- Na razie w klasztorze. Nie mam jeszcze za co wynająć mieszkanie.
- A masz pracę? Jeśli chcesz, mógłbym pomóc ci coś znaleźć.
- Nie, dziękuję, mam.
Wgapiam się w podłogę. Czuję się niezręcznie. Nigdy nie pałałam ogromną miłością do młodszego Ortiza, ale i tak wolę rozmawiać z nim niż z jego dziewczyną, która najprawdopodobniej, gdyby tylko mogła, wydrapałaby mi oczy. Nie mam pojęcia, co ja jej takiego zrobiłam, ale z tego co zauważyłam, to raczej nie jest ona osobą, z którą komukolwiek dobrze się rozmawia.
- Wybacz, ale muszę o to zapytać. Co robisz o tak wczesnej porze w moim domu? Przyszłaś do Tomasa?
- Do Tomasa? - dajesz Julia, trzeba znaleźć jakąś sensowną wymówkę. - Przyszłam do Loli. Miałam jej pomóc w matematyce.
- Z tego co się orientuję, to chyba nie spała tutaj. Poszła do tego swojego chłopaka, jak mu tam, Pablo?
- Pedro, byłeś blisko - poprawiam go. - Wiem. Dowiedziałam się przed chwilą. Juana mi powiedziała. Właśnie zamierzałam wychodzić.
- W takim razie pozwól, że odprowadzę cię do windy. Akurat wybierałem się na zebranie do biura - wyciąga telefon z kieszeni. - Jestem już spóźniony i jak zwykle się do mnie dobijają. Przepraszam cię, powinienem odebrać - naciska zieloną słuchawkę. - Halo? Tak, tak. Już idę. Wiem, wiem. No już zaraz będę.
Maximo przepuszcza mnie w drzwiach i wychodzimy na korytarz. Nie czekamy długo na windę. Pojawia się krótką chwilę po tym, jak mężczyzna nacisnął guzik. Wsiadamy do niej oboje i zjeżdżamy na dół, gdzie się żegnamy.
- To skoro przeprowadziłaś się z powrotem do stolicy to pewnie będziemy widywali się częściej? Tym bardziej skoro mieszkasz w klasztorze, w którym zdarza mi się pojawiać dość często.
- Pewnie tak.
- W takim razie do zobaczenia.
- Cześć - odpowiadam mu, a on od razu zaczyna biec w przeciwną, do mojej, stronę.
Idę powoli chodnikiem. Szkoda, że nie mam ze sobą słuchawek. Nie lubię spacerować w ciszy. Zawsze wolę z kimś rozmawiać, albo słuchać muzyki. Tym bardziej, że nachodzą mnie nie za ciekawe myśli. Już widzę tą złość matki przełożonej, której obiecałam, że wrócę na noc do klasztoru. I co ja jej powiem? Że nie przyszłam, bo spałam u Tomasa? Nie mogę tego zrobić. A tak w ogóle to ciekawe, jak tam Joaquin. W sumie to nie wiem, który z nich był bardziej pijany. Nawet nie wiem, czy jest sens to w ogóle porównywać skoro oboje tamtego wieczoru do najbardziej trzeźwych nie należeli. Ciekawe, czy coś pamięta. Już nie mówiąc o bólu głowy, z którym pewnie nie może wytrzymać. A dzisiaj ma do odprawienia trzy msze.
Nagle czuję mocne uderzenie. Upadam na ziemię. Podbiega do mnie mężczyzna i pyta czy nic mi nie jest. Kiwam głową przecząco, po czym oznajmia mi, że zadzwoni po pogotowie. Czuję, że mam coś na czole. Podnoszę do niego dłoń, a następnie na nią zerkam. Krew. Rozglądam się. Dopiero teraz dotarło do mnie co się stało. Samochód mnie potrącił. Próbuję wstać, lecz ten sam obcy facet każe mi siedzieć i się nie ruszać. Jednak nie słucham go. Gdy tylko się odwraca podnoszę się. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Nie mogę nimi ruszyć. Ponownie upadam.

- Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi, chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw od złego - słyszę. - Boże proszę, niech wszystko będzie dobrze. Ona nie może odejść. Nie może nas wszystkich zostawić.
(...)
- Esperanzo - Tomás łapie mnie za rękę. - Co ci jest? Tak bardzo cię przepraszam. Nie powinienem pozwalać ci wracać samej do klasztoru.
(...)
- Kocham cię.
- Słucham?
- Tak Esperanzo, dobrze usłyszałaś. Kocham cię. I nigdy nie przestanę.
(...)
- Jestem cały czas przy tobie. Nie opuszczę cię ani na krok, rozumiesz?
- Wow, to się nazywa upartość.
- Raczej miłość.

- Dzień dobry - słyszę nagle całkiem wyraźnie. - Pani Julio, budzimy się.
- Ekm... - otwieram powoli oczy.
- Pamięta pani co się stało?
Jak mogłabym nie pamiętać? Jakiś facet wjechał we mnie samochodem. Takich rzeczy się nie zapomina.
- Ktoś mnie potrącił - rzucam.
- A boli coś panią? Głowa? Noga? Ręka?
- Nie, nic.
- To bardzo dobrze.
- Co mi jest? - pytam.
- Tak właściwie nie stało się pani nic złego. Wszystkie badania wskazują na to, że wszystko jest w najlepszym porządku. Nie licząc rozciętego czoła i kilku siniaków, ale to naprawdę nie jest nic groźnego.
­- Kiedy będę mogła stąd wyjść?
- Niestety, nie mogę jeszcze wypuścić pani do domu. Musi pani zostać na obserwacji. Jeśli wszystko będzie takie samo jak jest teraz, to będzie mogła pani już jutro opuścić szpital - odpowiada. - Ma pani jeszcze jakieś pytania? - kiwam przecząco głową. - W takim razie zostawiam panią. Powinna pani teraz dużo leżeć i odpoczywać, a jeśli już naprawdę będzie musiała pani wstać, to proszę zawołać pielęgniarkę, dobrze? Tak samo jakby się coś działo. Jakby zaczęło panią coś boleć, zrobiłoby się pani niedobrze czy cokolwiek innego to proszę wołać.
- Oczywiście - przytakuję.
- Na zewnątrz czeka zakonnica. Powiedziałem jej, że wpuszczę ją tylko jeśli pani będzie sobie tego życzyła.
- Tak, proszę to zrobić. To pewnie Clara. Bardzo musiała się o mnie martwić.
Lekarz wychodzi z pomieszczenia, a chwilę później pojawia się w nim wspomniana przeze mnie siostra. Wchodzi powoli i po cichu. Pewnie myśli, że śpię, albo coś w tym rodzaju. Siada na krześle stojącym przy moim łóżku.
- Cześć - witam się z nią.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile strachu nam wszystkim napędziłaś - mówi głaszcząc mnie po włosach. - Nie pojawiłaś się na noc w klasztorze, a przed południem dostałyśmy telefon, że ktoś cię potrącił i leżysz w szpitalu.
- Wiem, przepraszam.
- Mogłaś chociaż napisać, zadzwonić, dać jakikolwiek znak.
- Byłam zbyt zajęta Tomasem i Joaquinem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak ciężko było mi ich ogarnąć. Pijani księża są chyba jeszcze gorsi niż małe dzieci.
- Nie żartuj tak.
- Ale ja wcale nie żartuję. Mówię całkiem serio. Mało, że nie chcieli wyjść z restauracji, to potem Joaquin nie chciał wejść do taksówki, a gdy go do tego namówiłam i on odjechał, Tomás zaczął za nim płakać. Całą drogę do domu musiałam go uspokajać i obiecywać, że niedługo znowu się zobaczą.
- Naprawdę? - uśmiecha się do mnie. - W takim razie nie dziwię się, że tego nie zrobiłaś. A gdzie spałaś?
- Ekm... - mruczę i odwracam wzrok.
- U Tomasa, prawda?
- Poprosił mnie, żebym została dopóki nie zaśnie. Twierdził, że zostanie sam, jeśli wyjdę, a tego nie chciał. Nie umiałam mu odmówić. I tak, wiem, że był pijany, ale mimo wszystko, nie potrafiłabym go zostawić.
- Pamiętasz, że pomimo dyspensy on nadal jest księdzem? I nadal obowiązuje go celibat?
- Tak. Do niczego pomiędzy nami nie doszło. On zasnął od razu, gdy tylko się położył, a ja również byłam bardzo zmęczona i też nie potrzebowałam wiele czasu, żeby zasnąć.
- To wasza sprawa, co tam robiliście. Ja po prostu nie chcę, żebyś cierpiała i dlatego ci o tym przypominam.
- Dziękuję, naprawdę to doceniam - uśmiecham się.
- A teraz odpoczywaj. Lekarz powiedział, że mam cię długo nie męczyć. Przejdę się do klasztoru i powiem siostrom, że z tobą już lepiej. Wrócę za kilka godzin. Jakbyś coś chciała to dzwoń - daje mi buziaka w czoło, a następnie wychodzi.
Clara jest taka dobra. Traktuje mnie jak własną córkę. Cały czas się o mnie troszczy, doradza mi, chce dla mnie jak najlepiej. Nie wyobrażam sobie nawet jak miałoby teraz wyglądać moje życie bez niej. Pojawiła się w nim w momencie, gdy chyba najbardziej tego potrzebowałam, gdy moja mama umarła. Można powiedzieć, że ona mi ją zastępuje. Bardzo ją kocham.
Nagle słyszę, że drzwi ponownie się otwierają.
- Zapomniałaś czegoś? - pytam z myślą, że do pokoju ponownie wchodzi zakonnica.
Jestem w błędzie. Właśnie ku moim oczom ukazuje się Tomás. Podchodzi zdenerwowany do mojego łóżka.
- Tak ogromnie cię przepraszam. To moja wina. Powinienem cię odprowadzić.
- Przecież żadne z nas nie wiedziało, że stanie mi się krzywda - próbuję go uspokoić. - To ja szłam za mało ostrożnie. Nie powinieneś się obwiniać.
- Całą noc o mnie dbałaś. Pilnowałaś, żeby w drodze do domu nic mi się nie stało, a ja nie dopilnowałem, abyś ty do klasztoru wróciła cała i zdrowa.
- Nie musiałeś mnie przecież pilnować. Ty byłeś pijany, po za tym, była noc. A z resztą i tak nic mi się nie stało. Wszystko jest w porządku. Jutro stąd wyjdę. Nie ma sensu dochodzić do tego czyja to wina.
- Ty byłaś całą noc przy mnie... - mówi patrząc mi w oczy. - Nigdy w życiu tak dobrze mi się nie spało.
- A ja jeszcze nigdy w żadnych ramionach nie czułam się tak bezpiecznie.

Hej, cześć i czołem! I jak się Wam podobał nowy rozdział? Espi w szpitalu, na całe szczęście nie stało się jej nic poważnego... Oprócz tego nocka z Tomim, huhuh 😄
Tak, jak mówiłam, rozdziały w najbliższym czasie będą pojawiały się raz w tygodniu. Nikt się ku temu nie sprzeciwiał, więc nie ma podstaw do czekania aż skończę wszystkie rozdziały i zacznę je publikować. Dodatkowo mogę powiedzieć, że będą one się pojawiały w każdą sobotę o 18:30 (taka informacja dla osób, które korzystają z wersji na telefon i nie widzą paska znajdującego się po prawej stronie 😉).

Do zobaczenia w przyszłym tygodniu! ♥


8 komentarzy:

  1. O matko! Jedna z moich ulubionych scen z serialu, Tomas czuwajacy przy łóżku Esperanzy. Fajnie, że zmieniłas okoliczności wypadku, dzięki temu opowiadanie wydaje się takie bardziej Twoje.jak zwykle rozdział niesamowity, który kończy się w najlepszym momencie, ale przez to jestem ciekawa kontynuacji. Trzymaj tak dalej, z niecierpliwością czekam na następną sobotę. Pozdrawiam Camila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i cieszę się, że rozdział się podobał 😄

      Usuń
  2. No dziewczyno czapki z głów, robi się coraz bardziej intrygujące. Podoba mi się, że czerpiesz również pomysły z serialu, niby podobne, ale jednak nieco inne. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będziemy mogli przeczytać o ich pierwszym razie, oby równie namiętnym i gorącym jak ten, który znamy z serialu. Życzę owocnej pracy.
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny odcinek. Podoba mi się jak piszesz, masz prawdziwy talent, nie zmarnuj go i pisz dla nas tę cudowną historię o Tomasie i Esperanzie jak najdłużej. Podobają mi się drobne podobieństwa nawiązujące do tych znanych nam z serialu. Od teraz masz we mnie wierną fankę. Pozdrawiam Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję 💕
      Co prawda, nie uważam, żeby moje pióro było jakoś bardzo wybitne, aczkolwiek nie sposób się nie ucieszyć, kiedy ktoś ci napisze, że robisz coś dobrze 😄

      Usuń
  4. Wczoraj po raz pierwszy natrafiłam na Twojego bloga. Rozdziały pochłonęłam w jeden wieczór i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba to jak piszesz, ja jako ogromna miłośniczka serialu muszę przyznać, że Twoje nieco inne spojrzenie na ich zakazaną miłość podoba mi się równie mocno jak to znane nam z telewizji. Od teraz będę tu wpadać co sobotę. Masz niesamowity talent, pozdrawiam Claudia.;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bardzo się cieszę, że tutaj trafiłaś i że zamierzasz zaglądać tu w soboty 😊
      Dziękuję bardzo 💕

      Usuń