sobota, 22 lipca 2017

Rozdział 36 - Jeśli mam twoją miłość, mam nadzieję

Si tengo tu amor, tengo esperanza
Y gracias a ti voy a despertar
Confiando en tu luz olvidé mis miedos
Te doy mi corazón, ayúdame a soñar
Tengo esperanza
Puedo seguir
No existe el miedo
Solo en tus brazos me siento feliz
Jeśli mam twoją miłość, mam nadzieję
i dzięki tobie przebudzę się
Ufając twojemu światłu zapomniałam o moich lękach
Tobie oddaję moje serce, pomóż mi śnić
Mam nadzieję
Mogę dalej żyć
Nie istnieje strach
Tylko w twoich ramionach czuję się szczęśliwa

- Cześć - w drzwiach pojawia się Tomás. - Jak się czujesz?
- Dobrze - odpowiadam uśmiechając się. - Wyspałeś się już? Nie sądziłam, że przyjdziesz tak szybko.
- Powiedzmy - mówi siadając na krześle stojącym obok mojego łóżka. - I tak nie mogłem spokojnie spać. Chciałem... - przerywa na chwilę. - Ekm, chciałem z tobą porozmawiać. Upewnić się, że wszystko w porządku... Nie potrzebujesz czegoś?
- Nie, dziękuję. Powinnam ci również podziękować za to, że zabrałeś mnie jednak do tego lekarza.
- Oj ciężko z tym było. Jesteś strasznie uparta - śmieje się.
- Wiem. Przepraszam. O wiele łatwiej byłoby gdybym zgodziła się od razu, ale nie, ja musiałam się uprzeć i wrócić z potworem do modlitwy - wzdycham. - Dziękuję.
Łapię go za rękę. Nagle zamiast radości na jego twarzy, zauważam smutek i przygnębienie. Mężczyzna szybko odwraca wzrok i wbija go w podłogę.
- Coś się stało? - pytam nieśmiało.
- Nie wiem, ile pamiętasz z drogi do szpitala - rzuca ciągle unikając mojego spojrzenia. - Gdy upadłaś wziąłem cię na ręce i zaniosłem do samochodu. Im ciężej ci się oddychało tym szybciej jechałem, ale w pewnym momencie zrobiło się bardzo źle. W ogóle nie mogłaś złapać oddechu. Zatrzymałem się i zadzwoniłem po pogotowie. Dalej nie wiedziałem, co mogę zrobić. Panikowałem. Byłaś okropnie gorąca. Próbowałem cię jakoś ochłodzić, ale wydawało mi się, że nic ci nie pomaga. Zacząłem się modlić, prosiłem Boga o pomoc. Obiecałem, że jeśli ci pomoże, odsunę się od ciebie. Zaraz po tym zjawiła się karetka...
Czyli co? On chce teraz tak po prostu się ode mnie oddalić? Nie... On nie może mi tego zrobić...
- Nie powinienem z tobą tyle przebywać. Nigdy nie powinno mi na tobie zależeć w takim stopniu, jak zależy. Prosiłem Boga o pomoc, jakieś wskazówki, cokolwiek co pomogłoby mi jakoś stłumić to uczucie. I właśnie wtedy, gdy dusiłaś się w samochodzie, a Bóg w odpowiednim momencie przysłał do ciebie pomoc upewniłem się, że jedynym sposobem, aby pozbyć się tego uczucia będzie oddalenie się od ciebie. To będzie okropnie trudne, gdyż uczucie, które odczuwam w stosunku do ciebie jest naprawdę mocne. I jestem pewien, że strasznie będę za tobą tęsknił, ale skoro Bóg twierdzi, że to jedyny sposób, aby wszystko wróciło do normy, muszę się dostosować. Kilka lat temu obiecałem, że będę mu wierny i posłuszny, a kochając cię nie stosuję się do tego.
- Ale Tomás...
- Przemyśl to co ci powiedziałem. Dwa dni temu Bóg dał mi jasny znak, co powinienem zrobić. Nie mogę mu się sprzeciwiać. Po za tym, nie chcę również oszukiwać. Co prawda, stało się już wiele rzeczy, które nie powinny się wydarzyć. Muszę dopilnować, aby się one nie powtórzyły.
Chcę mu przerwać i przekonać go, że nie ma racji, ale niestety nie mam żadnego argumentu. Nie wiem, co mogę powiedzieć. To wszystko co mówi to całkowita prawda. Ślubował czystość Bogu, a ja tylko ją zakłócam. Ale ja nie chcę go stracić... Nie potrafię żyć bez niego...
- Lepiej będzie, jak już pójdę. Cieszę się, że nic ci nie jest. Odpoczywaj - wstaje z krzesła.
Ksiądz przybliża się do mnie, daje mi buziaka w policzek, a następnie odsuwa się. Przez ten cały czas ani razu nie zerka mi w oczy.
- Cześć - żegna się wychodząc.
Dlaczego mnie zostawił? Przecież zależy mu na mnie. Już tyle razy próbowaliśmy się od siebie odsunąć i za każdym razem nam nie wychodziło, to dlaczego teraz niby miałoby się to udać? I dlaczego odszedł właśnie teraz, gdy potrzebuję go przy sobie? Boże, czy ty naprawdę tego chcesz? Chcesz, żebyśmy trzymali się od siebie z daleka? Przecież widzisz, że nie potrafimy. Dlaczego to wszystko musi się dziać? Dlaczego nie możemy po prostu się kochać? Dlaczego to właśnie w nim musiałam się zakochać...? Czy naprawdę nie ma żadnego sposobu, aby jakoś sobie z tym poradzić? Przecież musi być jakieś rozwiązanie.

- Tak, jestem pewna - odpowiadam. - Tomás... kocham cię - mówię nieśmiało. - Kocham cię. Myślałam, że to tylko chwilowe zauroczenie, ale nie. Pomyliłam się. Zakochałam się w tobie i nic na to nie poradzę - po policzkach spływają mi pierwsze łzy. - Naprawdę tego nie chcę. Staram się o tobie zapomnieć, ale nie potrafię. Nie umiem... Przepraszam... - płaczę już całkowicie.
- Nie płacz... - prosi delikatnie mnie obejmując. - Nie możesz przepraszać za swoje uczucia. Serce zakochuje się w drugiej osobie nie patrząc na to, kim ona jest. Zbyt często zakochuje się w ludziach, w których nie powinno, a my nie możemy nic z tym zrobić... - wzdycha i wypuszcza mnie z uścisku. - Jeśli już jesteśmy wobec siebie zupełnie szczerzy, ja również chciałbym ci coś powiedzieć.
- Tak? - rzucam pociągając nosem.
- Ja... - zastanawia się przez moment. - Ja też jestem zakochany... w tobie. I ja też nie potrafię sobie z tym poradzić.*

Kilka godzin później zerkam znudzona za okno. Widzę głównie niebo oraz korony kilku drzew. Czasami przeleci jakiś ptak i to wszystko. Nic ciekawego, ale kiedy leży się w łóżku bez możliwości wyjścia z niego oraz bez żadnych gier czy książek to naprawdę takie coś może być ciekawe. Wpatrując się w tę szybę przemyślałam sobie co nieco odnośnie Tomasa. Myślę, że znalazłam jakieś wyjście. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, aczkolwiek wydaje mi się, że ma o wiele więcej plusów niż minusów.
- Cześć - nagle z rozmyśleń wyrywa mnie głos.
- Hej Clara - uśmiecham się smutno do zakonnicy. - Fajnie, że przyszłaś.
- Jak tam? Boli cię coś? - wypytuje siadając obok. - Jak ci się oddycha?
- Już dobrze. Wszystko jest już w porządku.
- To świetnie. Nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłam. Dlaczego ty nigdy nie dajesz sobie pomóc? Czasami naprawdę warto posłuchać starszych.
- Wiem. Tylko, że ja naprawdę byłam przekonana, że zaraz mi przejdzie - bronię się.
- Ech... Nie drążmy już tego tematu. Stało się, trudno. Nic już na to nie poradzimy. Przynieść ci coś? Wodę, dodatkową poduszkę? Cokolwiek?
- Nie, dzięki - odpowiadam. - Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście.
- Co sprawiło, że chciałaś zostać zakonnicą? - pytam. - Długo się nad tym zastanawiałaś czy raczej od chwili, gdy na to wpadłaś, a podjęłaś się tego nie minęło wiele czasu?
- Wiesz, od zawsze kochałam Boga i dbałam o swoje relacje z nim. Potem zadziało się w moim życiu wiele złych rzeczy i wierzyłam, że tylko on może mi pomóc to wszystko przetrwać. W tamtym okresie bardzo się do niego zbliżyłam i kiedy tylko on ze mną został stwierdziłam, że zostanie zakonnicą będzie najlepszym wyjściem. Nie zastanawiałam się nad tym długo przez to, że cały czas żyłam blisko niego - odpowiada. - A skąd to pytanie?
- Wiesz... - zaczynam. - Zastanawiam się, czy nie zostać ponownie nowicjuszką, lecz tym razem na poważnie.
- Słucham? - dziwi się. - Dlaczego? Skąd w ogóle taki pomysł?
- Przez te ostatnie kilka miesięcy, które spędziłam w Santa Rosa naprawdę zbliżyłam się do Boga. Zaczęłam w niego wierzyć i kochać go. Jest mi teraz niezmiernie wstyd za te wszystkie dni, gdy się go wypierałam i udawałam, że mnie on nie dotyczy. Chcę być bliżej niego, a jednocześnie chcę pomagać innym, aby również mogli do tego dążyć.
- Esperanzo - zwraca się do mnie poważnym tonem. - Jesteś pewna, że tylko o to chodzi? Nie chodzi ci przypadkiem o miłość?
- Prawdę mówiąc... - wzdycham. - O to też. Zakochałam się w Tomasie. Kocham go bardzo mocno i jestem przekonana, że nigdy nie będę w stanie pokochać kogokolwiek tak samo mocno, jak kocham jego. Wiem, że nie byłabym w stanie związać się z kimkolwiek innym. Uważam, że to całkiem rozsądna decyzja. Swoją miłość do niego będę mogła podarować ludziom, który będą potrzebować mojej pomocy. I może w końcu kiedyś uda mi się o nim zapomnieć...
- Chcesz zmieniać nagle całe swoje życie tylko dlatego, że nie udało ci się w miłości? Nie uważasz, że to głupie?
- Nie zmienię mojego życia całkowicie. Przez ostatnie kilka miesięcy siedziałam w klasztorze i przyzwyczaiłam się do tego.
- Jesteś pewna, że nie próbujesz w ten sposób po prostu uciec od problemów? Nie lepiej byłoby stawić im czoła?
- Nie potrafię, rozumiesz? Próbowałam już wszystkiego. Nie umiem w żaden sposób o nim zapomnieć.
- Oszukiwanie ci w tym nie pomoże.
- Oszukiwanie? Claro, ja nie zamierzam oszukiwać. Kocham Boga, naprawdę.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.
- No tak, przecież co ty możesz wiedzieć o mojej obecnej sytuacji. Czy ty kiedykolwiek darzyłaś kogoś tak wielkim uczuciem pomimo tego, że nie powinnaś? Szukałaś sposobu, żeby to ukryć, zamazać, zapomnieć, ale ci się nie udawało? Czy ty w ogóle kiedykolwiek kogokolwiek kochałaś?
- Tak! Kocham cię całe swoje życie! - bierze wdech. - **W dniu, kiedy cię zostawiłam, część mojej duszy umarła...
- O czym ty mówisz?
- Kiedy się urodziłaś... - mówiła przez łzy. - Wyglądasz... prawie tak samo...
- Nie rozumiem... O czym mówisz? O co tu chodzi?
- Jestem twoją mamą Julio.
Clara jest... moją mamą? Ale... jak to?
- Coś ty powiedziała? - dziwię się.
- Jestem twoją mamą. Masz na imię Julia. Wysłuchaj mnie.
- To jakiś obłęd, bzdura - gubię się w tym wszystkim. - Nic nie rozumiem. Co to ma być? Co ty mówisz? To bzdura! Nie możesz być moją mamą! To nie jest prawda!
- Uspokój się.
- Jestem spokojna, ale to nie jest prawda! Jak możesz to mówić? To głupota! - podnoszę głos. - Nie mów czegoś, czego będziesz potem żałować. Nie rozumiem - zaczynam płakać. - To nie ma sensu.**
- Posłuchaj mnie. Jestem twoją mamą. To ja cię urodziłam.
- Ty mnie zostawiłaś. Oddałaś mnie od razu po urodzeniu, bo mnie nie chciałaś! - denerwuję się jeszcze bardziej. - Nie chciałaś mnie!
- Uspokój się. Nic nie rozumiesz - wtrąca zakonnica.
- Ja nic nie rozumiem?! Nie chciałaś mnie znać! Oddałaś mnie Blance! Nie masz prawa mówić, że mnie kochałaś, bo mnie nie chciałaś!
- Nie mogłam cię zatrzymać...
- Kłamiesz! Gdyby ci na mnie zależało to byś mnie nie oddawała! Wyjdź! - krzyczę.
- Julio...
- WYJDŹ.
Clara patrzy na mnie z żalem, a następnie podnosi się z krzesła i wychodzi ze łzami w oczach. Że
niby płacze? Ona płacze? Zostawiła mnie, gdy byłam małym, niczemu winnym dzieckiem! I jeszcze ma czelność mówić mi, że mnie kochała! To Blanca była moją prawdziwą mamą, a nie Clara! Blanca mnie wychowała, znosiła, gdy byłam nieznośna, pocieszała, gdy płakałam, cieszyła się z moich sukcesów i radości, a Clara? Clara nie zrobiła dla mnie kompletnie nic. Nic! Ona mnie nie chciała. Jedyne, na czym jej zależało, to aby się mnie pozbyć jak najszybciej byłoby to tylko możliwe. Tak, żeby nie musiała na mnie za długo patrzeć. Byłam dla niej problemem, a nie szczęściem.
Zaczynam szlochać jeszcze głośniej. Zostałam całkiem sama. Nie mam Tomasa, który postanowił się ode mnie odsunąć, Clary, którą miałam za serdeczną przyjaciółkę, a okazało się, że przez cały czas tylko ją udawała, Blanki, czyli mojej ukochanej mamy, która umarła... Ludzie w La Merced mnie nienawidzą i nie mogę nawet wrócić do własnego domu. Co ja mam teraz ze sobą zrobić? Nie mam już kompletnie nic. Nawet tej głupiej nadziei, która przecież miała być zawsze.

* - fragment rozdziału 18.
** - fragment 133 odcinka (w Polsce 122).

Cześć i czołem! Clara mamą Esperanzy? Któż by się tego spodziewał? Jak myślicie, jak to wszystko się potoczy? Czy Espe wybaczy swojej biologicznej matce, czy może będzie jej cały czas unikała? No i jak z Tomasem? Czy aby na pewno odsunie się od niej na tyle, żeby jego uczucie zniknęło? I przede wszystkim, czy będzie wystarczająco mocno trzymał się w swoim postanowieniu czy jednak może z czasem z niego zrezygnuje? Tego dowiecie się już w następnych rozdziałach! 😄

Miłego wieczoru ♥

10 komentarzy:

  1. Podoba mi się, że wplotlas jedną z najpiękniejszych scen w tym serialu, mam na myśli wyznanie przez Clare prawdy o pochodzeniu Esperanzy. Tomas i jego obietnica dana Bogu o trzymaniu się z dala od Esperanzy zaskakująca, nie spodziewałam się tego, zwłaszcza teraz gdy Espi go potrzebuje. Mam cichą nadzieję, że dystans pomiędzy głównymi bohaterami nie potrwa długo i w najbliższych odcinkach przeczytamy znów o ich romantycznych i namiętnych scenach pomiędzy nimi. Pozdrawiam Ada!;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i bardzo się cieszę, że rozdział się podobał! ❤

      Usuń
  2. Czyżby czekały nas rozdziały o nowicjacie Esperanzy? Fajnie, że zmieniłas kolejność zdarzeń i już teraz Clara wyznała prawdę Esperanzie, tak na marginesie to moja ulubiona scena z tego serialu.
    Bardzo mi się podoba ten rozdział, choć wizja zachowania dystansu przez Tomasa wobec Esperanzy i zapewne jego powrót do kapłańskich obowiązków nieco mnie zasmucil. Mam nadzieję, że Tomas nie wytrzyma długo w postanowieniu danemu Bogu i szybko znów przeczytamy o intymnych chwilach tej pary, bo takie sceny są najlepsze jak przystało na prawdziwy romans.
    Życzę owocnej pracy Julia;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, niezmiernie mi miło, że rozdział Ci się podobał 💕

      Usuń
  3. Fantastyczny odcinek, choć smutny. Czyżby Esperanza miała zostać nowicjuszka tym razem na serio? A Tomas miałby znów być aktywnym księdzem? chyba nam tego nie zrobisz i pokierujesz ich losy nieco inaczej niż w serialu? Co by się nie działo masz we mnie wierną czytelniczke. Buziaki Camila!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i cieszę się, że rozdział się podobał! 😄
      Cóż, Esperanza dopiero planuje zostać nowicjuszką, a jak wszyscy dobrze wiemy, ona dość często zmienia zdanie... No, ale co będzie, to będzie. Niedługo się okaże 😉

      Usuń
  4. Świetny rozdział, choć przygnębiający. Szkoda mi Esperanzy, która zapewne jest teraz bardzo nieszczęśliwa, ja sama miałabym doła po tym jak bym dowiedziała się, że Clara to moja biologiczna matka i do tego Tomas i jego postanowienie, nic tylko powiesić się. Czekam na jakieś mniej przygnębiające odcinki. Pozdrawiam Kasia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo 💕
      Miejmy nadzieję, że Esperanza jednak nie zdecyduje się na to, żeby się wieszać, bo dopiero by było 😰

      Usuń
  5. Fenomenalny przebieg wydarzeń, trzy rzeczy łamiące mi serce ( wyznanie Clary, postanowienie Tomasa i decyzja Esperanzy o prawdopodobnym nowicjacie) w jednym odcinku!? Tego się nie spodziewałam, zaskakujący obrót spraw, trzymaj tak dalej bo jest intrygująco. Całusy Claudia;-)

    OdpowiedzUsuń