wtorek, 5 września 2017

Rozdział 48 - Dziękuję ci bardzo za opiekę, ale będzie lepiej, jeśli już pójdę

- Mam zjechać na tę drogę, na której on stoi? - pyta Tomás.
- Tak, tak - odpowiada mój tata. - Wysiądę z samochodu i spróbuję go złapać. Ty zostań za kierownicą, jakby udało mu się jakimś cudem wsiąść do samochodu. Wtedy będzie trzeba od razu za nim pojechać. Chyba, że uda mi się go złapać, wtedy możesz wysiąść i pomóc mi z nim.
- A co ja mogę zrobić? - dopytuję.
- Masz - podaje mi swoją komórkę. - Zadzwoń do ostatnio wybieranego przeze mnie numeru, nie licząc tego twojego. Powiedz komisarzowi, że namierzyliśmy Pereyrę i pamiętaj, że nie możesz się rozłączyć. W ten sposób, gdy będziecie cały czas na linii prościej będzie im tutaj trafić.
- Dobrze - przytaukuję naciskając zieloną słuchawkę. - Halo? Dzień dobry, z tej strony Esperanza, córka Jorge.
- Coś się stało komiesarzowi?
- Nie, nie. Z tatą wszystko w porządku - zapewniam. - Znaleźliśmy Pereyrę. Tata kazał mi zadzwonić, żeby was o tym poinformować.
- Jasne, możesz mi powiedzieć, gdzie teraz jesteście?
- Nie wiem. Jechaliśmy główną drogą w stronę Buenos Aires. Wyjechaliśmy z La Merced, ale nie odjechaliśmy daleko.
- My już do was jedziemy. Proszę, opowiadaj mi na bieżąco, co się dzieje.
- Jesteś gotowy? - pyta mojego ojca Ortiz.
- Tak.
Zjeżdżamy na pobocze. Mężczyzna po chwili zerka na nas i dokładnie w tym momencie Jorge wybiega z samochodu i biegnie w jego stronę. Pereyrze jednak udaje się wsiąść do auta i odjeżdża. Mój ojciec wraca do nas i każe Tomasowi za nim jechać.
- Esperanzo, co się dzieje? - słyszę w słuchawce.
- Ykm - mruczę. - Tata próbował go złapać, ale nie udało mu się. Jedziemy za nim. Wjeżdżamy coraz głębiej w las.
- Możesz powtórzyć? Coraz słabiej cię słyszę.
- Jedziemy za Pereyrą. Nie udało nam się go złapać - powtarzam podniesionym tonem do telefonu.
- Halo? Esperanzo? Jesteś tam? Halo?
- Halo? - zerkam na wyświetlacz. - No świetnie, zerwało połączenie - mówię.
- Nie ma tutaj zasięgu? - pyta Jorge.
- Widocznie nie - odpowiadam.
- Zawracaj - rzuca tata do Tomasa. - Szybko, no już, zawracaj.
- Dlaczego? - pyta Ortiz. - Przecież jesteśmy tuż za nim. Nie będzie mógł tak wiecznie uciekać.
- Umiesz sprawnie jechać na wstecznym?
- Powiedzmy.
- W takim razie lepiej się postaraj i zawracaj. To pułapka. Musimy uciekać.
Chwila, moment... Czy tata powiedział... pułapka?
Ksiądz zerka na niego z prawie niewidocznym przerażeniem w oczach, po czym patrzy w lusterko i rusza na wstecznym w drogę powrotną.
- Pereyra stanął specjalnie na poboczu, bo domyślił się, że Esperanza będzie chciała jak najszybciej wrócić razem z tobą do domu - mówi Jorge. - Praktycznie wcale nie jest możliwe, żebyście wracali inną drogą. Wiedział też, że jak tylko go zobaczycie, od razu ruszycie za nim.
- Nie wyglądał na przygotowanego - rzuca Ortiz. - Z tego co mówił, dało się wywnioskować, że nie ma żadnego planu.
- Mówił, że chce tylko porozmawiać - dodaję. - Twierdził, że chce mi przekazać całą prawdę, której nikt nie zna.
- Chciał cię zmanipulować, żebyś tylko zgodziła się zostać z nim sama - stwierdza mój ojciec. - Dobrze, że Tomás pojawił się w twoim domu przed nim.
- Jorge, mamy problem - wtrąca ksiądz zatrzymując samochód. - Zerknij w lusterko. To raczej nie są twoi, prawda?
- Niech to szlag! - denerwuje się Jorge. - Jest sprytniejszy niż mi się wydawało.
Czuję, że robi mi się słabo. Zaczyna mi się kręcić w głowie i mdli mnie. To pewnie z tych emocji. Nie będę zawracała teraz zawracała im głowy moim złym samopoczuciem.
- Co robimy? - pyta Ortiz. - Mogę albo zaryzykować i pojechać za Pereyrą, albo spróbujemy coś zrobić z ludźmi jadącymi w naszą stronę i wtedy zawrócić.
- I tak źle, i tak niedobrze - mruczy pod nosem mój tata.
Obraz przed oczami zaczyna mi się rozmazywać. Widzę coraz mniej i coraz ciężej złapać mi oddech.
- Chłopaki - zwracam się do nich. - Trochę źle się czuję... - mówię następnie urywa mi się film.

Przebudzam się. W wejściu widzę Tomasa.
- Przepraszam, że trzasnąłem drzwiami - mówi. - Dobrze się czujesz? - podchodzi bliżej.
- Tak, już lepiej - przytula mnie do siebie.
- Diana i Nieves mówią, że nagle wybiegłaś z kuchni, bo źle się poczułaś.
- Przesadzają - zapewniam wtulając się w niego. - Przyszłam tu, bo chciałam trochę spokoju - oznajmiam, gdy siada na przeciwko mnie na łóżku.
- Nie masz gorączki? - pyta dotykając mojego czoła.
- Nie - odpowiadam.
- Wezwę lekarza.
- Nie, nie, nie. Po co?
- Zbada cię i przestaniemy się martwić.
- Nie chcę. Po prostu trochę boli mnie brzuch - rzucam.
- Czy ty nie jesteś...?
- Co? - dopytuję patrząc na niego.
- Pomyślałem, że mogłaś zajść... - uśmiecha się.
- Nie - przerywam mu. - Nie. Nie.
- Spokojnie, nie denerwuj się.
- Moja reakcja była gwałtowna, ale bardzo bym chciała - uśmiecham się patrząc mu w oczy.
- Zareagowałaś odwrotnie - stwierdza.
- Przestraszyłam się - bronię się. - Ale byłabym zachwycona - zapewniam. - Gdybym powiedziała ci prawdę, że już nie mogę doczekać się, kiedy zostanę matką, mógłbyś się przestraszyć. Pamiętasz co mówiła Nieves? Ale skoro już o tym rozmawiamy... Co by się stało, gdybym... gdybym... - denerwuję się. - Nie sądzę, żeby to była prawda, ale... załóżmy, że jest.
- Szczerze? Gdybyś... była w ciąży byłbym... najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - unosi kąciki ust.
- Naprawdę? - cieszę się.
- Tak.
Tomás przybliża się i zaczynamy się całować. Jego wargi delikatnie muskają moje, co ja odwzajemniam z ogromną przyjemnością... Tak bardzo go kocham... Byłby idealnym tatą...*

Otwieram oczy. Chwila, moment... Co się stało? Gdzie ja jestem? O co chodzi? Pomieszczenie, w którym jestem wygląda całkiem znajomo... Rozglądam się dookoła. Czy to przypadkiem nie jest pokój Tomasa? Wygląda identycznie jak on.
Moje wątpliwości rozwiewają się całkowicie, gdy do pokoju wchodzi ksiądz. Czyli nie pomyliłam się, jestem u niego w domu. Tylko co ja tu robię i jak się tu dostałam?
- Esperanza - podchodzi do mnie szybszym krokiem. - Jak dobrze, że już się obudziłaś.
- Jak się tutaj znalazłam? - pytam siadając. - I co z Pereyrą?
- Możesz być spokojna. Policjantom udało się go złapać - zapewnia. - Chwilę po tym, jak zemdlałaś przyjechali i razem z Jorge wszystkim się zajęli, a ja zabrałem cię do siebie. Dlatego, gdy się obudziłaś byłaś sama. Akurat dzwonił twój tata, dlatego wyszedłem. Powiedział, że Pereyra został już zamknięty tak, jak jego wspólnicy i możemy być spokojni.
- To dobrze - mówię z ulgą. - Okropnie się bałam. Tym bardziej, że poczułam się źle. Nie chciałam wam zawracać głowy, ale w momencie, gdy poczułam, że jest już bardzo źle wolałam się odezwać, żeby nie było tak jak za każdym razem - uśmiecham się ponuro. - Powinnam iść od lekarza, bo naprawdę nie jest ze mną ostatnio najlepiej.
- Wezwałem tutaj mojego znajomego, który jest doktorem. Przebadał cię na tyle, ile dał radę.
- I co powiedział? - pytam.
- Że niedługo się obudzisz, bo to tylko omdlenie, ale powinnaś się udać do szpitala na badania, bo może ci coś być, a on tutaj, bez odpowiednich sprzętów, nie mógł tego stwierdzić. Tym bardziej, że byłaś nie przytomna. Zadawał mi różne pytania, ale ja nie znałem na nie odpowiedzi, więc nie mogłem mu za bardzo pomóc.
- Jakie na przykład? - dopytuję.
- Takie rutynowe, co zawsze zadają lekarze. Kiedy ostatnio chorowałaś i na co, kiedy byłaś ostatnio u lekarza i tym podobne. Powiedziałem mu wszystko, co widziałem. O zapadnięciu płuca i o tych twoich ostatnich złych samopoczuciach.
Sekunda... Przecież ja przez ostatnie czas wiele razy wymiotowałam i odczuwałam mdłości... Czułam się cały czas przemęczona i senna... Nagle mnie olśniło.
- Dziękuję ci bardzo za opiekę, ale już pójdę - mówię wstając.
- Lepiej będzie, jeśli zostaniesz tutaj jeszcze trochę. Obiecałem Jorge, że się tobą zaopiekuję.
- Dzięki, ale naprawdę czuję się już dobrze - oznajmiam energicznie się podnosząc. - Po za tym, koniecznie muszę wracać do klasztoru.
- Odprowadzę cię.
- Nie dziękuję. Dzisiaj zrobiłeś dla mnie naprawdę wiele - uśmiecham się patrząc na niego. - Za co jestem ci okropnie wdzięczna. W sumie, gdyby nie było cię wtedy ze mną w domu, to kto wie, jakby to wszystko się skończyło... - wzdycham. - Powiedz mi, co jeszcze z moimi rzeczami?
- Przywiozę ci je do klasztoru, jak tylko Jorge odda mi auto. Musiałem mu go pożyczyć, bo jeden ze wspólników Pereyry poprzebijał opony w samochodzie policyjnym.
- Nie, nie rób sobie kłopotów. W końcu masz wiele obowiązków przed wyjazdem. Poproszę o to tatę.
- Esperanzo, sama dobrze wiesz...
- Tak, tak - przerywam mu. - Tak musi być. Zrozumiałam to, naprawdę. Dlatego uważam, że będzie lepiej, jeśli już pójdę - oznajmiam. - Ale zanim, powinnam ci jeszcze podziękować za to, że odprawiłeś moją ceremonię wstąpienia do zakonu.
- Nie ma sprawy, z początku nie chciałem się na to zgodzić, ale Joaquin stwierdził, że tak będzie lepiej.
- Co? - dopytuję zdezorientowana.
- Joaquin mi to zaproponował. Nie sądziłem, żeby to był dobry pomysł, ale ostatecznie się zgodziłem i w sumie, to całkiem dobrze, że to zrobiłem.
- To nie wypadło mu nic ważnego? - pytam.
- Nie, skąd taki pomysł? Całą ceremonię oglądał z chóru. Dopiero przed komunią zszedł na dół, żeby mi pomóc.
- Czyli... - urywam.
Teraz widzę powiązanie. Poprosił o to Ortiza, bo myślał, że może w ten sposób jeszcze się rozmyślę. Ohohoh, kolego. Mamy do pogadania.
- Co?
- Nie, nic - odpowiadam. - Będę już leciała. Trafię do wyjścia sama. Jeszcze raz, dzięki za wszystko. Cześć - rzucam i pośpiesznym krokiem wychodzę.
Tak. Koniecznie muszę porozmawiać z Joaquinem, ale jest jeszcze coś, co muszę zrobić przed tym. I to jak najszybciej.

Wchodzę do swojego pokoju w klasztorze i wyciągam z szuflady laptopa. Włączam przeglądarkę. Chwilę później otwieram pierwszy link, który wyskoczył mi po kliknięciu entera.
"Mdłości i wymioty"
"Złe samopoczucie"
"Brak apetytu"
"Wrażenie bycia niewyspaną"
"Ciągłe zmiany nastroju"
Wszystko się zgadza.
"Brak okresu"
Kiedy ja miałam ostatnią miesiączkę? No przypomnij sobie, kiedy to było. Skup się. To musiało być jakoś tak z trzy miesiące temu...
Wyłączam laptopa i z powrotem chowam go do szafki. Mam zamiar wyjść, kiedy coś sobie uświadamiam. Nie mogę tego zrobić w takim stroju. Wyciągam z szafy jakieś swoje ubrania i idę do łazienki. Przebieram się najszybciej jak mogę i wychodzę przez kaplicę, bo w ten sposób jest najmniejsze prawdopodobieństwo, że jakaś siostra mnie zobaczy. Na zewnątrz już jest całkiem ciemno. Zakładam na głowę kaptur i idę na najbliższy przystanek autobusowy. Muszę odjechać jak najdalej. Zerkam w rozkład jazdy. Numer, który jedzie najdalej, będzie dopiero za trzydzieści minut. Nie mam tyle czasu. Muszę się dowiedzieć jak najszybciej. Szukam czegoś, co będzie szybsze. Nagle podjeżdża na przystanek autobus. Tak właściwie nie wiem, dokąd on jedzie, ale decyduję, że pojadę nim. Kupuję bilet i postanawiam jechać nim najdłużej, jak tylko się da, aby oddalić się na bezpieczną odległość od ludzi, którzy mnie znają.
Po czterdziestopięciominutowej jeździe wysiadam z pojazdu i włączam nawigację w telefonie, aby znaleźć jakąś aptekę. Jest jakaś, siedem minut drogi stąd. Zamierzam się do niej wybrać, ale najpierw sprawdzę sobie jeszcze autobusy na drogę powrotną. Zerkam w rozkład i znajduję coś, co zabierze mnie z powrotem pod Santa Rosę za dosłownie piętnaście minut. Mam mało czasu, ale jak pobiegnę, to zdążę.
Biegnę jak najszybciej tylko potrafię. Gdy znajduję się już pod sklepem zatrzymuję się, aby wziąć kilka głębszych wdechów i wchodzę do środka. Rozglądam się dookoła, gdy przychodzi aptekarka.
- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? - pyta.
- Dobry wieczór - witam się. - Poproszę...
Nagle mam w głowie masę wątpliwości. Czy na pewno dobrze robię i czy to na pewno jest konieczne, ale raczej tak. Nie mam wyjścia. Wzdycham.
- Poproszę test ciążowy.

* - fragment odcinka 172 (w Polsce 160).

Hej, cześć i czołem! Jak tam? Zaczęła się szkoła, okropne, prawda? Trzeba jednak być dobrej myśli. Za 290 dni kolejne wakacje. Miejmy nadzieję, że szybko zleci 😉
A jak podobał Wam się rozdział? Esperanza razem z Tomasem i Jorge w pułapce, nagłe omdlenie, sen o ciąży, rozmowa z Ortizem... No któż by się tego wszystkiego spodziewał? 😄

Do następnego ♥


8 komentarzy:

  1. Fajny i ciekawy, cieszę się że Esperanza w końcu zajarzyla, że jest w ciąży. Odcinek pełen napięcia i z fajnym zakończeniem już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Pozdrawiam Kasia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się gorąco! Niesamowity odcinek już odliczam dni do kolejnego. Pozdrawiam Camila.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy odcinek! Prosimy o więcej takich! Pozdrawiam Ada!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się sen Esperanzy, czyżby był proroczy? Podoba mi się że Esperanza będzie miała dziecko bo wszystko na to wskazuje. Pozdrawiam Julia! Ps. Ile będzie rozdziałów? 50 czy więcej?

    OdpowiedzUsuń