Otóż mam dzisiaj dla Was informację, która pewnie jakoś znacząco nie wpłynie na Wasze życie, ale z racji tego, że jestem odpowiedzialnym człowiekiem, powinnam ją tutaj zamieścić, aby pokazać, że rzeczywiście tak jest.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że niewiele osób tu zagląda. No taka prawda. To, co właśnie piszę, kieruję do tych, którzy wpadali tu czasami i czytali te moje nieszczęsne wypociny.
Może powiem w końcu o co chodzi, nie? Bo tylko gadam i gadam, bez żadnych konkretów. Przedłużam, bo tak naprawdę nie chcę pisać tego, co za moment przeczytacie, ale powinnam, bo nie chcę Was zostawiać bez słowa.
Otóż... rozdziały nie będą już dodawane według starego harmonogramu tj. poniedziałek, środa, piątek, niedziela. Napisać cztery rozdziały na tydzień? Pfff, to nie problem. Problem się robi dopiero wtedy, gdy dochodzi szkoła, nauka, prace domowe...
Gdy w mojej głowie narodził się projekt tego bloga była końcówka lipca. Pamiętam doskonale jak pracowałam nad nim solidnie przez cały sierpień, aby na wrzesień wszystko było na tip-top. No i prawie mi się udało. Nagłówek zrobiłam, wygląd zrobiłam, napisałam kilkadziesiąt rozdziałów do przodu.
To, że rozdziały publikowane były cztery razy w tygodniu, to nie była kwestia przypadku. Wyliczyłam sobie, jak często musiałby się pojawiać, żeby to opowiadanie nie zakończyło się dużo później od emisji "Mojej nadziei" w Polsce. Jeśli ktoś był z telenowelą na bieżąco (ja przyznam się bez bicia - nie byłam, lecz orientowałam się mniej-więcej jak to wygląda) to wiedział, że ostatni odcinek został wyemitowany 27 października 2016 r. To o jakieś cztery tygodnie wcześniej niż sobie wyliczyłam, a to dlatego, że nie wzięłam pod uwagę tego, że w Polsce odcinki były skracane przez co serial zakończył się wcześniej.
Nie chcę pisać, że zamykam tego bloga i kończę to opowiadanie, bo nie chcę tego robić. Może znajdzie się kiedyś ktoś, kto zupełnie przez przypadek na niego natrafi i przeczyta tę historię? Planowałam, że opowiadanie będzie składało się z 50 rozdziałów + prologu i epilogu, więc naprawdę nie dużo zostało do końca. I ja do tego końca dociągnę.
Nie będę ustalała, jak często i w jakie dni będą pojawiały się rozdziały, bo niestety nie mam za dużego wpływu na szkołę. Czasami bywa tak, że mam luźne tygodnie, gdy mam tylko dwie, trzy kartkówki, a czasami mam tyle po nawalane, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Jak napiszę, dodam zdjęcia i sprawdzę to się pojawi. Postaram się robić to najczęściej jak to będzie możliwe.
Przepraszam ♥
Nie chcę pisać, że zamykam tego bloga i kończę to opowiadanie, bo nie chcę tego robić. Może znajdzie się kiedyś ktoś, kto zupełnie przez przypadek na niego natrafi i przeczyta tę historię? Planowałam, że opowiadanie będzie składało się z 50 rozdziałów + prologu i epilogu, więc naprawdę nie dużo zostało do końca. I ja do tego końca dociągnę.
Nie będę ustalała, jak często i w jakie dni będą pojawiały się rozdziały, bo niestety nie mam za dużego wpływu na szkołę. Czasami bywa tak, że mam luźne tygodnie, gdy mam tylko dwie, trzy kartkówki, a czasami mam tyle po nawalane, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Jak napiszę, dodam zdjęcia i sprawdzę to się pojawi. Postaram się robić to najczęściej jak to będzie możliwe.
Przepraszam ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz