sobota, 5 sierpnia 2017

Rozdział 39 - Nie zamierzasz z tego zrezygnować, prawda?

Przebudzam się. Powoli otwieram oczy rozglądając się po łóżku. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co wydarzyło się jeszcze kilka godzin temu. To było... niesamowite. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Pamiętam dokładnie jak oddawałam mu jego nawet najmniejsze pocałunki... Byliśmy tak blisko jak nigdy... Ale teraz nie ma go przy mnie. Nie leżę w jego umięśnionych ramionach, nie czuję jego ciepła... Nie tak to powinno wyglądać.
Siadam na łóżku. Kątem oka dostrzegam jego białą koszulę, którą miał na sobie na kolacji. Nie sposób nie przypomnieć sobie, jak szybko wczoraj pozbył się jej z siebie. Podnoszę ją z podłogi i ubieram. Idealnie zakrywa wszystko, co chciałam, aby zakryła. Przechodzę do kuchni, ponieważ słyszę, że on tam jest, a bardzo chcę się z nim zobaczyć.
- Cześć - witam się.
- Cześć. Przygotowałem śniadanie. Stoi gotowe na stole, czekało aż się obudzisz - oznajmia unikając mojego spojrzenia.
Idzie do salonu i zajmuje miejsce. Siadam na przeciwko niego dokładnie mu się przyglądając. Jest zdenerwowany. Jego ruchy są energiczne i cały czas trzęsą mu się ręce. Sięgając masło o mało nie przewraca kubka z herbatą.
- Jak się czujesz? - pytam.
- Ykm, dobrze - odpowiada. - A ty?
- Też dobrze - rzucam.
Sięgam po pieczywo i zaczynam robić sobie kanapkę. Nie, nie, nie. To wszystko nie tak. Powinniśmy obudzić się wtuleni w siebie, przygotować razem śniadanie i zjeść je patrząc na siebie czule, a nie unikając swoich spojrzeń.
- Tomás... - zaczynam. - Nie możemy udawać, że nic się nie stało, skoro coś jednak się wydarzyło.
- Tak... - wzdycha chowając twarz w dłonie. - Powinniśmy ponosić konsekwencje swoich czynów.
- Żałujesz tego, co zrobiliśmy?
Patrzy mi prosto w oczy, ale nie odpowiada. Czuję jak łzy napływają mi do oczu. Dlaczego on nic nie mówi?
- Esperanzo... Jest coś o czym nie wiesz - oznajmia. - Chciałem ci o tym powiedzieć wczoraj, ale tak świetnie się bawiliśmy... Byłaś taka szczęśliwa i uśmiechnięta. Nie chciałem tego psuć. Prawda jest też taka, że po prostu bałem ci się to powiedzieć, bo nie wiedziałem, jak zareagujesz, ale nie mogę tego dłużej ukrywać, bo i tak prędzej czy później wyszłoby to na jaw.
- O czy ty mówisz?
- Już ci tłumaczę, tylko proszę, wysłuchaj mnie do końca. Jakiś czas temu, jeszcze zanim nałożono na mnie dyspensę, ogłoszono konkurs na stanowisko doradcy papieża. Biskup Marcucci zgłosił mnie do niego. Twierdził, że mam całkiem spore szanse, aczkolwiek miałem się nie nastawiać, bo konkurencja była ogromna. Mimo, że biskup bardzo dobrze mnie prezentował nie wierzyłem, że wezmą mnie w ogóle pod uwagę. Przecież kandydaci byli z całego świata, więc kto by zawracał sobie głowę mną, proboszczem Santa Rosy, małej parafii w Buenos Aires. No, ale jednak. Podobno kuria była mną zachwycona i zdecydowali, że to stanowisko powinno należeć się właśnie mnie.
- No, ale przecież ty teraz nie jesteś księdzem. Obowiązuje cię dyspensa.
- Oni tego nie wiedzą. Marcucci uważa, że taka szansa się nie powtórzy dlatego też jest gotowy zdjąć ją ze mnie w trybie natychmiastowym, o ile tylko zgodzę się przyjąć to stanowisko i wyjechać do Watykanu.
- I co zamierzasz z tym zrobić? - pytam, gdy po policzkach płyną mi pojedyncze łzy.
- Dla mnie zawodowo to spełnienie marzeń. Tylko ośmioro księży z całego świata ma szansę być na tak wysokiej pozycji. To naprawdę niepowtarzalna szansa i cud, że wybrali mnie.
- Nie zamierzasz z tego zrezygnować, prawda? - załamuje mi się głos.
- Esperanzo zrozum taka okazja trafia się raz na milion, a nawet na rzadziej.
- Ale ja wszystko rozumiem - zapewniam go płacząc. - Kochasz Boga i nie chcesz z z niego rezygnować. Tylko nie wiem, dlaczego się ze mną przespałeś - denerwuję się. - Chciałeś mnie wykorzystać? Zaszaleć po raz ostatni, bo potem będziesz pod czujnym okiem innych księży?
- Oprócz Boga, kocham również ciebie. Doskonale wiesz, co do ciebie czuję.
- Teraz już nie wiem. Kompletnie zgłupiałam - pociągam nosem.
- Kocham cię. Tak samo mocno jak kochałem wczoraj, przedwczoraj, przed dyspensą czy przed decyzją kurii.
- Ale Bóg był pierwszy? - patrzę na niego ze złością. - Wiesz co? Nie musisz mi się już dłużej tłumaczyć. Po prostu zabierz stąd swoje rzeczy i wyjdź.
- Esperanzo...
- Przebiorę się i oddam ci koszulę, żebyś mógł stąd iść - oznajmiam wstając od stołu.
Zamykam się w łazience i zaczynam płakać. Jednak mimo tego nie zwlekam z ubraniem się w swoje ciuchy, bo chcę, aby on jak najszybciej opuścił mój domu. To wszystko mnie przerasta. Najpierw dowiaduję się, że Clara jest moją biologiczną matką, a teraz Tomás oznajmia mi, że wyjeżdża do Watykanu i nie zamierza przestawać być duchownym. Gdybym tylko o tym wiedziała nie pozwoliłabym, aby to, co wydarzyło się dzisiejszej nocy, doszło do skutku. Jeszcze wczorajszego wieczoru było tak pięknie, a teraz wszystko ponownie się wali... Boże, czy w ten sposób chcesz mnie ukarać? Za to, że chciałam ci odebrać Tomasa? Co ja wygaduję. Bóg jest miłosierny, to nie jego wina. To wszystko, co teraz przeżywam, to tylko i wyłącznie moja wina. On już dawno próbował mnie ostrzec, że nie warto, jednak ja musiałam się stawiać, bo przecież zawsze jest nadzieja... Nadzieja, że może jednak zrezygnuje z bycia księdzem, żeby być ze mną... Jaka ja byłam głupia! Dlaczego pozwoliłam sobie w to uwierzyć?
- Esperanzo, otwórz - słyszę pukanie.
Kończę się przebierać i biorę koszulę Tomasa w rękę. Następnie przekręcam zamek w drzwiach i otwieram je. Rzucam Ortizowi jego rzecz i szybszym krokiem, przecierając oczy, idę do wyjścia.
- Daj mi to wytłumaczyć - prosi.
- Ale co tutaj jest jeszcze do tłumaczenia? - pytam zatrzymując się. - Zostaniesz doradcą papieża. Moje gratulacje. O tak wysokiej pozycji marzy każdy ksiądz.
- Gniewasz się na mnie dlatego, że powiedziałem ci tak późno?
- Przespałeś się ze mną.
- Tak. Wiem, że nie powinniśmy byli tego robić, ale...
- Nie dałeś mi dokończyć - przerywam mu. - Przespałeś się ze mną, obściskiwałeś, całowałeś, jadłeś kolację, na którą mnie wcześniej zaprosiłeś. Tylko po co to wszystko skoro i tak zamierzałeś nadal pozostać księdzem?
- Próbowałem trzymać się od ciebie z daleka, ale nie potrafię. Za bardzo mi na tobie zależy, aby
zachować tak ogromy dystans. Po za tym, czasami człowiek zapomina o rozumie i kieruje się sercem. Esperanzo - podchodzi do mnie bliżej. - To co się między nami wydarzyło, te wszystkie pocałunki, nie były przypadkowe. Kocham cię. Nie chcę, żeby było tak pomiędzy nami.
- Tomás... - wzdycham.
Nie potrafię się na niego gniewać. Nieważne, jak bardzo bym chciała to nie umiem być na niego zła.
- Daj mi trochę czasu. To wszystko ostatnio dzieje się bardzo szybko. Nie odzywaliśmy się do siebie, potem kolacja, ta nieszczęsna nocka i jeszcze informacja o tym, że wyjeżdżasz. Muszę to sobie poukładać - mówię. - A teraz proszę, wyjdź.
- Odezwij się za jakiś czas. Poczekam tyle, ile będzie trzeba.
- Dobrze - rzucam zamykając za nim drzwi.
I co ja mam teraz zrobić? On był jedyną osobą, której mogłam się wygadać i wyżalić oraz wiedziałam, że dobrze mi doradzi. A skoro to właśnie on mnie zawiódł, to nie mogę w tej sytuacji na nikogo liczyć...

Po kilku godzinach bezczynnego wpatrywania się w telefon leżąc na łóżku i podjadając lody rozlega się pukanie do drzwi. Niechętnie podnoszę się i idę otworzyć. Czuję się już nieco lepiej, aczkolwiek nie na tyle dobrze, żeby spędzać z kimkolwiek czas. Wolę posiedzieć w internecie, poprzeglądać memy i posłuchać muzyki niż z kimś rozmawiać. No, ale skoro ktoś do mnie przyszedł to nie mogę udawać, że mnie nie ma. Nie no, w sumie mogę. Zatrzymuję się na moment, aby dokładniej to przemyśleć, lecz zaraz ruszam ponownie. Nie będę taka. Jak już jest to niech wejdzie. Trudno. Pomęczę się chwilę. Zawsze mogę powiedzieć, że muszę zaraz wyjść.
- Cześć - w wejściu stoi Jorge. - Możemy pogadać?
- Jasne - przepuszczam go. - Coś się stało?
- Nie. Chociaż właściwie to tak.
- Wyglądasz na przestraszonego - mówię. - Wszystko w porządku?
- Dowiedziałem się przed chwilą czegoś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Jestem zszokowany i zdenerwowany.
- Chcesz wody? - pytam.
- Poproszę - siada na kanapie.
Idę do kuchni, odkręcam butelkę i napełniam szklankę do połowy. Następnie wracam do salonu i podaję mu ją. Wypija wszystko duszkiem.
- Muszę ci coś powiedzieć - zapowiada odstawiając naczynie na stół. - Tylko zanim to chcę, żebyś wiedziała, że jestem tym tak samo zdziwiony jak ty.
- O co chodzi? - dopytuję.
- Esperanzo, jestem... - wzdycha. - Jestem twoim tatą.
Co?
- Esperanzo... - przybliża się do mnie. - Przepraszam. Naprawdę nie wiedziałem, że jestem twoim tatą - patrzy na mnie ze łzami w oczach.
Nie zastanawiając się długo przytulam się do niego. Odwzajemnia to i ściska mnie równie mocno jak ja jego.
- *Nie mogę zrozumieć jak można... oddać swoje dziecko... - przecieram oczy i wypuszczam go z uścisku.
- Też tego nie rozumiem - mówi. - Ale nie wysłuchaliśmy Clary.
- Wybaczyłeś jej? - patrzę na niego.
- Nie, nie. Jakim cudem. Nie umiem. Nie potrafię - zapewnia. - Ale nie chcę rozdrapywać ran. Przynajmniej teraz. Przyszedłem... bo czuję, że tak trzeba. Jest mi ciężko, ale... zwyczajnie muszę lepiej cię poznać.
Po policzkach nadal spływają mi łzy. Przecieram je dłonią.
- Nie potrafię myśleć o innych rzeczach... Jestem wściekła i zaślepiona.
- Ja czuję dokładnie to samo.
- Mam koszmary.
- Ja nie sypiam.
- Biedaku - łapię go za rękę. - Gonitwa myśli?
- Ogromna - odpowiada. - Tyle się zdarzyło. A Pedro...
- Powiedziałeś mu?
- Dzisiaj rano.
- I co?
- Nie chciał słuchać. Był zły.
- Na mnie?
- Nie, nie, nie.
- Na pewno?
- Ani trochę. Jak miałby powód? Był zły na mnie, bo wydawało mu się, że bronię Clary.
- Naprawdę jej broniłeś?
- Nie, nadal nie rozumiem dlaczego wtedy mi nie zaufała, ale wiem, że jest dobrą osobą.
- Tak?
- Tak.
- Mimo tego, co zrobiła?
- Tak uważam. Jest dobrą osobą i na pewno miała swoje powody.*
- Jak dla mnie, żaden powód nie jest na tyle dobry, aby usprawiedliwić to, że oddała swoje dziecko. Gdyby naprawdę mnie kochała, nie zrobiła by mi tego.
- Myślę, że powinniśmy z nią porozmawiać. Dać jej szansę. Może wydarzyło się coś, co nawet nie przyszło nam do głowy, że mogłoby się wydarzyć.
- Masz coś konkretnego na myśli?
- Nie. Po prostu jestem zdania, że dobrze byłoby, gdybyśmy chociaż dali jej szansę, aby się wytłumaczyła. Znam ją bardzo dobrze i jestem pewien, że nie zostawiła cię, bo taki miała kaprys. Jestem przekonany, że musiało się dziać coś naprawdę złego, że postanowiła to zrobić - zapewnia. - Ale to nie zmienia faktu, że ciężko nam będzie jej w jakikolwiek sposób wybaczyć. Zraniła nas oboje. Boże, gdybym tylko wcześniej wiedział, że mam córkę. Gdyby mi powiedziała, że jest ze mną w ciąży... W życiu nie pozwoliłbym jej cię oddać.
- Widzisz? Właśnie o tym mówię. Ty w życiu byś się na to nie zgodził. Nie to co ona.
- Nie wiemy w jakiej sytuacji życiowej była Clara. Nie możemy jej tak od razu przekreślać.
- Niby masz rację, ale ja nie potrafię... Nie potrafię na nią patrzeć inaczej niż na kobietę, która mnie porzuciła, gdy byłam małym, niczemu winnym niemowlakiem - pociągam nosem. - Ale gdy rozmawiałam o tym z Tomasem powiedział mi, że naprawdę warto jej wysłuchać.
- Tomás o wszystkim wiedział? - dziwi się.
- Tak, ale nie mógł niczego powiedzieć. Clara rozmawiała z nim na ten temat w konfesjonale. Obowiązuje go tajemnica spowiedzi - odpowiadam. - Oprócz tego Concepción również wiedziała. Tylko ona wolała milczeć. Uważała, że to sprawa pomiędzy Clarą, a mną chociaż namawiała ją do tego, aby wyznała mi prawdę. Ona również powiedziała mi, że powinnam jej wysłuchać, ale ja nie mam teraz do tego siły.
- Nie musimy przecież robić tego teraz. Myślę, że była świadoma tego, że będziemy potrzebowali trochę czasu - gładzi mnie po dłoni. - Po prostu, gdy będziemy na to gotowi porozmawiamy z nią. Co ty na to?
- Dobrze - uśmiecham się do niego. - Dziękuję, że jesteś - ponownie się do niego przytulam.
- To niesamowite uczucie wiedzieć, że mam córkę - całuje mnie w głowę. - Co prawda, nie byłem z tobą, gdy byłaś młodsza, ale teraz będę z tobą już do końca.

* - fragment odcinka 135 (w Polsce 124).

Hejka! Jak Wam się podobał rozdział? Tyle się dzisiaj wydarzyło! Jorge tatą Esperanzy? No któż by się tego spodziewał? Oprócz tego Tomás wyjeżdża do Watykanu, aby pełnić funkcję doradcy papieża... Ciekawe jak to wszystko dalej się potoczy (i czy Tomi w ogóle wyjedzie 😅).

Cześć ♥

8 komentarzy:

  1. Przykro mi to mówić, ale niestety zniszczyłas najpiękniejszą scenę znaną nam z tego serialu. Do tej pory podobało mi się to co pisałaś i zmiany jakie wprowadzalas, ale tym razem jestem nieco rozczarowana. Ich pierwsza noc powinna być bardziej szczęśliwa i podoba do tej już nam znanej. Ale to, że mi się nie podoba nie znaczy, że rozdział jest źle napisany, po prostu takie są moje odczucia po przeczytaniu. Do zobaczenia we wtorek Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że zasługiwali oni oboje na coś piękniejszego i bardziej romantycznego oraz wiem, że większość osób czytających miała na to nadzieję. Jedyne co mogę powiedzieć w swojej obronie to to, że nie napisałam tego w ten sposób, aby zrobić komukolwiek na złość bądź żeby zniszczyć tę scenę. Taka wizja pojawiła się w mojej głowie już dawno, gdy zaczynałam pisać to opowiadanie i nie mogłam jej niestety zmienić.
      Mimo wszystko wierzę, że nie zraziłaś się do mojego opowiadania i będziesz nadal tutaj zaglądać 😄

      Usuń
  2. No nie najsmutniejszy odcinek jaki do tej pory napisałaś, ich pierwsza wspólna noc nieco rozczarowująca, ale mam nadzieję, że szybko nam to wynagrodzisz. Pozdrawiam Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że w jakiś sposób mi się to uda 😀

      Usuń
  3. Liczyłam na ich noc taką podobną do tej z serialu, bo scenarzyści serialu naprawdę świetnie się spisali, ale rozumiem, że Twoje opowiadanie z założenia miało się różnić od pierwowzoru. Tak więc mimo małego rozczarowania czekam jak dalej rozwiniesz temat. Pozdrawiam Ada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że Was rozczarowałam, ale jest dokładnie tak, jak mówisz. Moje opowiadanie ma różnić się od pierwowzoru, nie jest jego odwzorowaniem w wersji pisemnej, dlatego musiałam wprowadzić kilka wątków i scen, które nie miały miejsca bądź zostały zmienione. Czasami są one gorsze, czasami lepsze.
      Dziękuję bardzo i cieszę się, że to rozumiesz 😊

      Usuń
  4. Szok tego się nie spodziewałam, nieco smutne, że w taki sposób opisałas ich pierwszą noc, no ale cóż w końcu to Twoja wersja. Nadal. Jestem ciekawa jak dalej potoczy się ich historia. Pod wpływem Twojego opowiadania naszła mnie chęć obejrzenia na nowo od samego początku serialowe przygody tej cudownej pary!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że to rozumiesz i cieszę się, że pod wpływem mojego opowiadania nabrałaś chęci na ponowne obejrzenie serialu 😀

      Usuń