Señor, toma mi vida nueva antes de que la espera desgaste años en mi. Estoy dispuesto a lo que quieras no importa lo que sea Tu llámame a servir. | Panie, zabierz moje nowe życie Długie oczekiwania rok czekania na mnie. Jestem gotów do tego, czego chcesz bez względu na to co to jest Jestem przygotowany, aby służyć. |
on w ogóle tutaj robi?
- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Amen.
Zaczynam panikować, ale nie chcę, żeby dało się to po mnie zobaczyć. Nachylam się do Clary i zaczynam szeptać jej na ucho.
- Co z Joaquinem?
- Nie wiem - odpowiada widocznie tak samo zmieszana jak ja.
- Nie dam rady.
- Dasz. Wierzę w ciebie - zerka na mnie poważnie po czym odwraca głowę i wpatruje się w ołtarz.
Tak, mama ma rację. Dam radę. On nie popsuje mi tak ważnego dnia.
- Miłość Boga Ojca, łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi.
- I z duchem twoim.
- Na dzisiejszej mszy świętej będziemy modlić się w intencji Julii Correa-Albarracín, która w dniu dzisiejszym przyjmie święcenia i przez najbliższy okres będzie pełniła funkcje nowicjuszki w klasztorze Santa Rosa. Prośmy Boga o łaskę i wytrwałość dla Julii, dlatego uznajmy przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni, abyśmy mogli z czystym sercem złożyć Najświętszą Ofiarę.
Nawet na mnie nie spojrzał. W przeciwieństwie do tych wszystkich ludzi, którzy od razu obrzucili mnie mniej lub bardziej sympatycznym spojrzeniem.
- Spowiadam się Bogu wszechmogącemu i wam, bracia i siostry, że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem, i zaniedbaniem: moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Przeto błagam Najświętszą Maryję, zawsze Dziewicę, wszystkich Aniołów i Świętych, i was, bracia i siostry, o modlitwę za mnie do Pana Boga naszego.
- Niech się zmiłuje nad nami Bóg wszechmogący i odpuściwszy nam grzechy doprowadzi nas do życia wiecznego.
- Amen.
- Panie, zmiłuj się nad nami.
- Panie, zmiłuj się nad nami.
- Chryste, zmiłuj się nad nami.
- Chryste, zmiłuj się nad nami.
- Panie, zmiłuj się nad nami.
- Panie, zmiłuj się nad nami.
- Chwała na wysokości Bogu...
- ... a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja. Panie Boże, Królu nieba, Boże, Ojcze wszechmogący. Panie, Synu Jednorodzony, Jezu Chryste. Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca. Który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami. Który gładzisz grzechy świata, przyj m błaganie nasze. Który siedzisz po prawicy Ojca, zmiłuj się nad nami. Albowiem tylko Tyś jest święty Tylko Tyś jest Panem. Tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste. Z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca. Amen.
- Módlmy się - wikary unosi ręce do góry. - Boże, Ty jednoczysz serca Twoich wiernych w dążeniu do Ciebie, daj swojemu ludowi miłować to, co nakazujesz, i pragnąć tego, co obiecujesz, abyśmy wśród zmienności świata tam wznieśli nasze serca, gdzie są prawdziwe radości. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje w Jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków.
- Amen.
Siadamy. Do mównicy podchodzi jeden ze starszych ministrantów i zaczyna czytać pierwsze czytanie, ale jednak jakoś bardzo się na nim nie skupiam. Moja uwaga jest prawie całkowicie skupiona na Tomasie. Dlaczego on tutaj jest? Dlaczego to nie Joaquin prowadzi tę mszę tylko właśnie on? Przecież matka przełożona miała w moim imieniu poprosić proboszcza, aby on sam się tym zajął. Zapytałabym się jej, czy to zrobiła, ale ona siedzi po drugiej stronie, więc nie będę przecież do niej teraz podchodzić, a tym bardziej krzyczeć. Przecież ona może być tym tak samo zdziwiona jak ja.
- Oto słowo Boże.
- Bogu niech będą dzięki.
Suplicio zaczyna śpiewać psalm. Gdy wyśpiewuje końcówkę czwartej zwrotki do mikrofonu przychodzi kolejny ministrant z zamiarem przeczytania drugiego czytania. Ja natomiast zaczynam rozglądać się po kaplicy w poszukiwaniu Joaquina. Na ołtarzu go nie ma. Przecież widziałabym go. Również raczej nie wychodził razem z ministrantami z zakrystii, bo bym go zauważyła. Zerkam w stronę konfesjonału, chóru i nigdzie go nie widzę. Co prawda, nie mogę się również za bardzo rozglądać, bo większość ludzi na mnie patrzy i byłoby to po prostu dziwne, gdyby osoba, która za moment ma wstąpić do zakonu, podczas mszy pokazywała jak bardzo ją to nudzi i czym zajmuje się w kościele, aby zająć sobie czas.
- Oto słowo Boże.
- Bogu niech będą dzięki.
Słychać "Alleluja". Następnie do mównicy podchodzi Tomás.
- Pan z wami.
- I z duchem twoim.
- Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
- Chwała Tobie, Panie.
Wszyscy zgromadzeni robią trzy znaki krzyża: na czole, na ustach i na klatce piersiowej. Ortiz odczytuje wybrany fragment Ewangelii, co nie trwa długo. Dokładnie w tym momencie dociera do mnie, że już za niedługi moment zostanę nowicjuszką. I tym razem nie dla pozorów. Zostanę nią naprawdę. Z mojego własnego wyboru.
- Oto słowo Pańskie.
- Chwała Tobie, Chryste.
Wszyscy siadają. Czas na kazanie. Jestem bardzo ciekawa, co Tomás ma mi do powiedzenia. Przecież to oczywiste, że słowa, które teraz wypowie będą kierowane głównie do mnie, bo tak właściwie, to można uznać, że cała ta msza święta jest głównie dla mnie.
- Drodzy bracia i siostry - zwraca się do nas ksiądz. - W dużej mierze zgromadziliśmy się tu dzisiaj, aby przyjąć do naszego zakonu Julię. Młodą dziewczynę, która pragnie być bliżej Boga. Jakiś czas temu stwierdziła, że chce porzucić zwykłe życie po to, aby móc służyć Chrystusowi, który bezwarunkowo ją kocha. Tak samo, jak każdego z nas. W miłości Stwórcy nie ma hierarchii. On kocha wszystkich ludzi tak samo, identyczną miłością, z czego niewielu z nas zdaje sobie sprawę. Niektórym wydaje się, że skoro ktoś jest osobą duchowną, Bogu bardziej zależy na nim, niż na osobie świeckiej. To tak, jakbym powiedział, dajmy na to, że Pan kocha mnie mocniej niż ciebie. Nieprawda. Totalna głupota. Jego miłość do każdego człowieka jest identyczna. On nie patrzy na to, czy ktoś z nas jest księdzem, papieżem, biznesmenem czy kelnerem. Tak samo jak nie patrzy na naszą płeć. On nie pokocha mnie bardziej niż Julię, bo ja jestem mężczyzną, a ona kobietą. Nie pokocha mnie bardziej, bo ja jestem księdzem, a ona za moment stanie się nowicjuszką. Co więcej, nie pokocha mnie bardziej od ciebie dlatego, że ja jestem księdzem, a ty świeckim człowiekiem, który nie może odprawiać mszy czy spowiadać. Oczywiście pomijając tutaj wszystkie sytuacje nadzwyczajne, bo w niektórych przypadkach każdy mógłby to zrobić, ale to temat na zupełnie inne kazanie. Wracając. Dodam jeszcze, że Bóg nie pokocha ciebie bardziej niż tego, który twierdzi, że wierzy, ale tego nie pokazuje. Brzmi absurdalnie, prawda? Po co w takim razie ja zostałem księdzem skoro Pan mnie przez to mocniej nie pokocha? Po co Julia wstępuje do zakonu? No i po co ty tutaj siedzisz i słuchasz tego, co właśnie ci mówię? Po co chodzisz co niedziela do kościoła, słuchasz Słowa Bożego, przyjmujesz komunię świętą, spowiadasz się, skoro nie zyskasz w ten sposób większej miłości od Boga? Po co to wszystko robimy? - robi chwilę ciszy. - Drodzy bracia i siostry, warto spojrzeć na to z perspektywy naszej relacji do
Pana. Przyjmując go do swojego serca, modląc się, stosując się do jego przykazań coraz bardziej się do niego zbliżamy. Czujemy z nim coraz mocniejszą więź i chęć ulepszania jej, dbania o nią. W ten sposób zaczynamy odczuwać jak bardzo jesteśmy dla niego ważni. Jak bardzo chce on mieć nas przy sobie. W chwili, gdy nadejdzie dzień twojej śmierci nie będziesz się go bał. Wypracujesz sobie na tyle silną więź z Bogiem, że nie poczujesz, że stoisz przed sędzią, lecz przed najlepszym przyjacielem, ojcem, który zawsze chciał twojego szczęścia. Nie będziesz odczuwał lęku, bo wcześniej zaznałeś już jego miłości - patrzy na ludzi z uśmiechem. - Amen.
Jego kazanie tak bardzo do mnie trafiło... Obawiałam się, że będzie mówił o powołaniu, że jeśli ktoś nie jest czegoś pewny, to niech lepiej tego nie robi, ale nie. To wszystko było prawdą. Bóg chce nas przy sobie. Nie wiem dlaczego, ale po tych wszystkich słowach, które właśnie wypowiedział mam wrażenie, że łatwiej mi jest go zrozumieć. Jego miłość do Boga jest ogromna i naprawdę nie mogłabym już dłużej z nią walczyć.
Ortiz odchodzi od mównicy i ustawia się za ołtarzem, przodem do ludzi. No tak. Teraz czas na tę ważniejszą część mszy. W końcu zostanę nowicjuszką.
Llévame donde los hombres necesiten tus palabras, necesiten, tus ganas de vivir. Donde falte la esperanza, donde falte la alegría, simplemente, por no saber de ti. | Zabierz mnie tam, gdzie są ludzie gdzie trzeba wielu słów, potrzebuje woli życia. Gdzie brak nadziei, gdzie brakuje radości, po prostu nie wiem. |
- *Zgromadziliśmy się tutaj, żeby przyjąć do naszej świętej kongregacji nową nowicjuszkę - oznajmia przed wszystkimi. - Proszę - zwraca się do jednej z zakonnic, która podchodzi i staje za mną. - Jesteś gotowa? - pyta patrząc na mnie.
- Tak - kiwam głową w odpowiedzi.
Stoimy przez chwilę w ciszy. Ksiądz zerka na mnie przez chwilę, po czym robi znak krzyża.
- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Amen*.
Przełykam ślinę. Ortiz robi mi kciukiem na czole znak krzyża. Zamykam oczy, aby lepiej znieść jego dotyk. Jestem bardzo zdenerwowana i po raz setny krzyczę w myślach, że to nie on powinien tutaj stać tylko Joaquin. Muszę się uspokoić. Przecież to nic takiego. To tylko czynność, którą musi wykonać każdy kapłan błogosławiąc kogoś.
*Otwieram oczy. Ministrant podchodzi do nas z koszykiem. Zakonnica wyciąga z niego Biblię i podaje ją mi. Trzymam ją przez chwilę w rękach, po czym podnoszę do ust i całuję. Następnie kładę na niej dłoń ściskając ją mocno. Patrzę na Tomasa. Jego wyraz twarzy jest taki sam. Nie potrafię odczytać z niego żadnych emocji.
Oddaję książkę. Teraz przyszedł czas na założenie kornetu. Odgarniam włosy i pomagam siostrze mi go założyć. Kiedy jest on już na mojej głowie, ksiądz ponownie przez moment na mnie patrzy, po czym wyciąga z koszyka świecę. Zapala ją przykładając do jednej ze świec stojących przy ołtarzu.
- Wręczam ci tę świecę. Trzymaj jej płomień jak Panna Roztropna czekająca na Chrystusa.
Biorę ją od niego i uśmiecham się do siebie. [...] Razem z zakonnicą stojącą za mną robimy znak krzyża i wracamy z powrotem na nasze miejsca*.
- Teraz powstańmy i wyznajmy naszą wiarę - zarządza ksiądz i wszyscy posłusznie robią to, o co poprosił.
- Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca. Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi. Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę; który mówił przez Proroków. Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. Wyznaję jeden chrzest na odpuszczenie grzechów. I oczekuję wskrzeszenia umarłych. I życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen.
* - fragment odcinka 108 (w Polsce 98).
Witam wszystkich bardzo serdecznie! Jak widać, Esperanza jednak nie zrezygnowała z pomysłu zostania nowicjuszką, a nawet wręcz przeciwnie, zrealizowała go. Jak Wam się wydaje, popełniła błąd? A może zrobiła dobrze, bo przecież nie będzie w stanie nikogo pokochać tak bardzo, jak kocha Tomasa? Dajcie mi znać co sądzicie 😉
Zdradzę Wam, że to nie koniec ceremonii. Reszta pojawi się już w sobotę. Gdy skończyłam opisywać tę scenę okazało się, że napisałam tekstu na dwa rozdziały, więc pozwoliłam sobie go podzielić 😁
Miłego wieczoru ♥
Fajny choć nie co nudny, zbytnio rozpisalas przebieg ceremonii, ale pozatym ok. Kasia:'(
OdpowiedzUsuńWłaśnie obawiałam się, że średnio mi to wyjdzie, ale trudno. Nie każdy rozdział musi być idealny, prawda? 😅
UsuńPrawda, mnie podoba się, że nie skupiasz się tylko na ich intymnej relacji, w końcu w serialu też w koło nich toczyło się życie i nie przez cały czas byli pochłonięci tylko sobą. Odcinek na plus, choć przyznaję, że kolejny taki rozdział mógłby być lekką przesadą! Pozdrawiam Ada!
OdpowiedzUsuńJej, dziękuję. Nie chciałam, żeby w każdym rozdziale pojawiał się tylko i wyłącznie temat miłości Esperanzy i Tomasa, bo przecież każde z nich miało oprócz tego inne problemy, co również chciałam tutaj pokazać. Co prawda, skupiam się bardziej na postaci Julii, dlatego też praktycznie wszystko jest pisane z jej perspektywy. Jednak bardzo się cieszę, że niektórym również się to podoba 😀
UsuńSama nie byłam zbytnio przekonana co do takiej formy rozdziału, bo właśnie bałam się, że będzie on zbyt nudny. To, że wyszło mi materiału na dwa rozdziały to naprawdę nie było planowane. Wciąż zastanawiam się, czy jest sens publikowania tej drugiej części, aczkolwiek chyba nie mam zbytnio wyjścia, gdyż musiałabym na jego miejsce napisać coś nowego, jednocześnie zmieniając fragmenty dalszych rozdziałów, gdyż pojawiają się w nich nawiązania właśnie do następnej części, a nie będę ukrywać, zajęłoby to sporo czasu, więc raczej się on pojawi. Jeśli się komuś to nie będzie podobać może po prostu go pominąć i przeczytać następny, który pojawi się we wtorek 😉
Nie ma mowy o pomijaniu, nawet scenarzystom tego serialu zdarzały się nieco nudniejsze odcinki, ale nikt z tego powodu nie rezygnował z ciągłości w oglądaniu. Jak przystało na fana będziemy trwało do końca tej historii, pozatym pomijając jeden z rozdziałów można by coś przypadkiem przeoczyć i w dalszej części opowiadania nie rozumieć niektórych zdarzeń. Tak więc radzę wszystkim czytelnikom uzbroić się w cierpliwość i nic nie omijać, bo prędzej czy później nadejdą ciekawsze odcinki. Całuski Julia!
OdpowiedzUsuńJejku, bardzo dziękuję za te miłe słowa ❤😊
UsuńMyślę, że mogę zapewnić, że po sobotnim rozdziale będzie już tylko lepiej 😉