niedziela, 9 października 2016

Rozdział 21 - Całowaliśmy się. To były najlepsze pocałunki w moim życiu

Wracam z komisariatu z Jorge po trzech długich godzinach rozmów. Wypytali mnie chyba o wszystko co powiązane jest ze mną, moją mamą i jej pracą. To chyba dobrze, bo to oznacza, że są tym zainteresowani, no nie? Z resztą, nie mogłoby być inaczej skoro pomaga mi komisarz Correa, który pewnie w jakimś stopniu na pewno się o mnie martwi.
- Dlaczego tak długo zwlekałaś z powiedzeniem prawdy? - pyta.
- Nie mogłam tego zrobić wcześniej.
- Ale dlaczego? Ktoś cię szantażował? Kazał ci siedzieć cicho?
- Nie. Po prostu sama nie wiedziałam jak mam to załatwić. Spróbuj postawić się na moim miejscu. Dostajesz dwa dni przed śmiercią swojej matki płytę. Najbliższa ci osoba nagle oznajmia, że niestety niedługo umrze i masz udowodnić w tym winę jej pracodawcy. Jako, że fabryka należy do firmy, która jest bardzo rozbudowana i ma wiele znajomości zawsze znajdzie się ktoś, kto wejdzie ci w drogę. Boisz się, nie wiesz co masz robić. Dopiero po okresie kilku miesięcy przebywania w bezpiecznym miejscu zaczynasz trzeźwo myśleć.
- No tak, w sumie to całkiem normalne - rzuca.
- Jorge, powiedz mi - zerkam na niego. - Czy naprawdę Tomás może mieć w tym swój udział?
- Jako komisarz odpowiem ci, że nie mam pojęcia. Dowody owszem, wskazują na niego, ale trzeba to dokładnie zbadać zanim podejmiemy jakiekolwiek dalsze kroki. Chociaż przyznam, że materiał twojej mamy i ten list skierowany do ciebie nie stawiają go, jak i jego brata, w najlepszym świetle - odpowiada. - Jednak jako człowiek, który miał okazję nieco bliżej się z nim poznać, powiem ci, że wydaje mi się, że to jakiś błąd. Nie wierzę, aby ojciec Tomás mógłby zrobić komuś krzywdę. Tym bardziej świadomie. On jest zbyt dobrą osobą. Patrz ilu ludziom do tej pory pomógł i zapewne jeszcze wielu pomoże. Założę się, że gdyby dowiedział się o fabryce wcześniej na pewno by coś zrobił.
- Moja mama przecież do niego dzwoniła. Powiedział, że nie ma teraz na to czasu - przypominam mu. - I jestem pewna, że to był on. Jego głos rozpoznam wszędzie.
- No tak, tu również się z tobą zgodzę - przytakuje. - Nie wiem. Trzeba trochę poczekać i zobaczyć jak to wszystko się rozwinie.
- Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać na to wiecznie.
- Nie wydaje mi się. Policjanci są w to bardzo zaangażowani. Chcą jak najszybciej się czegoś dowiedzieć. Z resztą, nie będę ukrywał, mnie również zaintrygowała ta sprawa. Jeśli twoja mama umarła przez pracę w fabryce, w której na chwilę obecną pracuje około pięciuset osób, a łącznie pracowało ich tam z kilka tysięcy, to nikt pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy, ilu z nich musiało zginąć z tego samego powodu, co twoja mama.
- Tak... - wzdycham. - Mojej mamie już niestety nie pomogę. Mogę za to pomóc innym ludziom, którzy tam pracują. Może niektórym z nich uda mi się nawet uratować życie?
Dopiero teraz spojrzałam na to pod tym kątem. Do tej pory załatwienie tej sprawy wydawało mi się tylko spełnieniem prośby mamy, za którą tak potwornie tęskniłam. Chciałam w ten sposób przeprosić ją za te wszystkie złe rzeczy, które jej wyrządziłam w przeszłości. Nie były to jakieś karygodne sprawy, ale jakieś małe grzechy, jak niepozmywanie naczyń po sobie, czy wracanie pięć godzin po wyznaczonym czasie. Wiedziałam, że to ostatni taki moment, aby to zrobić. Ale jednak pobyt w klasztorze sprawił, że spojrzałam na to z nieco innej strony. Bo jeśli fabryka zabiła już kilkadziesiąt, jak nie kilkaset osób, a teraz mam na to dowody, to mogę pomóc tym, dla których jeszcze nie jest za późno.
- Naprawdę dobrze zrobiłaś przychodząc z tym do mnie - oznajmia. - Cieszę się, że nie postanowiłaś zachować tego dla siebie, bo gdyby nie ty, to fabryka najprawdopodobniej trułaby ludzi dalej, a my nie wiedzielibyśmy o tym nic.
- Tak... - przytakuję i zerkam za okno.

- Jesteś - Clara cieszy się na mój widok już w wejściu. - Matka przełożona powiedziała mi, co się stało.
- Czyli już wszystko wiesz - podsumowuję.
- Nie wszystko - zapewnia mnie. - Jak się czujesz? Dlaczego zdecydowałaś się o tym powiedzieć właśnie teraz? Mam tak wiele pytań, które chciałabym ci zadać... Możemy porozmawiać? Chyba, że nie masz już na to siły.
- Nie, Clarita. Z tobą zawsze chętnie porozmawiam - oznajmiam. - Tylko błagam, nie tutaj. Nie chcę, żeby niektóre osoby o tym wiedziały.
- No jasne. Chodźmy do twojego pokoju.
Idziemy korytarzem w stronę mojej sypialni. Po drodze mijamy się z ojcem Tomasem. Gdy tylko mnie zauważa oczy zaczynają mu błyszczeć.
- Esperanzo, możemy porozmawiać? - pyta.
- Teraz jestem zajęta. Mam kilka rzeczy do omówienia z Clarą - odpowiadam.
- A później? Gdy skończycie?
- Nie Tomás.
- Dlaczego? Obiecuję, że nie będę cię bardzo męczył.
- Tomás naprawdę nie. Nie chcę i nie zamierzam z tobą rozmawiać. Mam cię po prostu dość - mówię.
Patrzę na niego przez chwilę, po czym dalej ruszam przed siebie, wprost za zakonnicą. Wchodzimy do wybranego wcześniej przez nas pomieszczenia i zamykamy za sobą drzwi. Siadam na łóżku i ściskam poduszkę w rękach.
- No więc opowiadaj - prosi. - Dlaczego akurat dzisiaj?
- Gdy byłam w domu, w La Merced, mężczyzna, który mnie szukał również się tam pojawił.
- Jak to możliwe? - dziwi się. - Widział cię gdzieś? Rozpoznał?
- Nie. Pozwól, że opowiem ci to w bardzo dużym skrócie, ale chyba wszystko zrozumiesz. Będąc w domu zanim on się pojawił znalazłam album mamy, w którym wklejała dowody na to, że fabryka truje. Oprócz tego, zostawiła tam dla mnie wiadomość, z której można było się dowiedzieć, że to Ortizowie są winni jej śmierci.
- Ortizowie? Oboje? - nie dowierza.
- Tak. Oboje - mam łzy w oczach. - Później pojawił się w domu Tomás. Przyjechał po mnie, ale ja nie miałam ochoty na niego patrzeć, rozmawiać z nim, mieć cokolwiek z nim do czynienia. Nagle pojawił się tamten mężczyzna. Byłam w niebezpieczeństwie, jednak Tomás mi pomógł. Zamknęliśmy się na strychu i poczekaliśmy aż ten obcy i groźny facet opuści mój dom. Jednak jest w tym wszystkim coś, czego chyba nigdy sobie nie wybaczę. Coś, czego jeszcze nikomu nie powiedziałam - oznajmiam.
- Co to takiego? - pyta Clarita z przerażeniem w oczach.
- Wtedy na tym strychu zrobiło się bardzo intymnie. Zaczęliśmy rozmawiać o swoich uczuciach... O tym co wobec siebie czujemy... I wiesz co on mi powiedział? - pytam, a łzy spływają mi po policzkach. - Że jestem dla niego ważna. Że myśli o mnie każdego dnia i wieczora. I że jest we mnie zakochany - płaczę. - Rozumiesz? Nie znaczę dla niego tyle samo co inne zakonnice. Powiedział mi to. Mało tego. Pokazał mi, jak bardzo mu na mnie zależy - pociągam nosem. - Całowaliśmy się. To były najlepsze pocałunki w moim życiu. I wszystko byłoby piękne, niczym z bajki, gdyby nie to, że...
- Że on jest księdzem? - rzuca.
- Nie - uśmiecham się do niej głupio przez łzy. - Gdyby nie to, że zabił moją mamę. Pozwolił jej umrzeć. Wiedział, że fabryka truje ludzi, a mimo to nie zrobił z tym nic. Nawet nie starał się temu zapobiec.
- Skąd taka pewność?
- Nagranie od mojej mamy ujawnia to wszystko. Kontaktowała się z nim, lecz on to olewał - odpowiadam. - Dlaczego to musi tak boleć? Dlaczego musiałam zakochać się w tak nieodpowiedniej osobie? W tak samolubnej i zadufanej w sobie? - przytulam się do Clary.
- Nie chcę, żebyś sobie pomyślała, że nie trzymam twojej strony - mówi zakonnica. - Ale pomyśl, czy ksiądz Tomás wygląda na człowieka, który celowo krzywdził by innych? Czy naprawdę wydaje ci się taką osobą?
- Nie, Clarita, absolutnie - odpowiadam. - Ale może właśnie o to chodziło. O to, żeby stwarzać pozory. Czy ktokolwiek pozna drugą osobę w stu procentach? Praktycznie jest to niemożliwe. Zawsze, nawet ktoś nam bardzo bliski, będzie miał przed nami sekret, który będzie skrywał w sobie.
- Tak, pewnie masz rację... - przytakuje. - Czasami jednak najlepszym wyjściem będzie zapomnienie i nauczenie się z czymś żyć...

- Esperanzo, mam dla ciebie nowinę - oznajmia Jorge wchodząc do kuchni w klasztorze.
- Proszę powiedz, że to jakaś dobra wiadomość odnosząca się do sprawy mojej mamy.
- Wydaje mi się, że nawet bardzo dobra - kładzie przede mną kartkę papieru na stole. - Widzisz to? - wskazuje palcem na jedno z kilkuset zdań.
- "Rozmowa telefoniczna została przeprowadzona z Germanem Pereyrą" - czytam. - A co to ma wspólnego z tą sprawą?
- Osoba, z którą twoja mama rozmawiała na nagraniu tak naprawdę nie była tą osobą, z którą ona myślała, że rozmawia. Jak się dowiedziałem, twoja mama dzwoniła do firmy pytając o numer Tomasa Ortiza, lecz zamiast tego otrzymała numer nijakiego pana Pereyry.
- Czyli te wszystkie słowa nie zostały wypowiedziane przez niego? -pytam zaskoczona.
- Tak.
- A co z głosem? Przecież ten facet na nagraniu brzmiał identycznie jak Tomás.
- Możliwe, że to była celowa modyfikacja głosu, albo zwykłe zniekształcenie przez mikrofon. Tego jeszcze nie wiem. Żeby mieć stuprocentową pewność, że to co chcę ci powiedzieć jest prawdziwe, razem z moimi ludźmi prześledziłem trasę Tomasa jaką pokonywał w ostatnim okresie trzech lat. Był naprawdę w bardzo wielu miejscach, jednak w Buenos Aires i okolicach przez ten czas ani razu. Jedyny kontakt jaki miał z firmą to telefoniczny, jednak nie był ze wszystkimi sprawami na bieżąco co potwierdziła sekretarka firmy, Corina.
- Czyli, chcesz powiedzieć, że Tomás jest niewinny? - delikatnie się uśmiecham.
- Dokładnie.
- No, a jeśli rozmawiał z Maximem? I wszystko planowali razem?
- Taka opcja też jest. Bierzemy ją pod uwagę, lecz teraz głównym podejrzanym stał się Germán Pereyra, gdyż okazało się, że mężczyzną, do którego dzwonił szef twojej mamy na nagraniu również nie jest żadnym Ortizem, tylko właśnie nim. I tym razem znowu nie potrafię ci powiedzieć dlaczego facet zwrócił się o niego jak do Ortiza, ale zapewne niedługo się tego dowiemy.
- To znaczy, że muszę iść i przeprosić Tomasa? - upewniam się.
- Tak - odpowiada.
- Ym, dziękuję za to wszystko co dla mnie robisz - mówię.
- Nie ma za co. To moja praca, a po za tym pomagać ci to przyjemność - uśmiecha się. - Będę już leciał. Mam jeszcze masę pracy. Tobie też radzę jak najszybciej ruszyć do ojca Tomasa.
- Żeby to tylko było takie proste jak się wydaje...
- To nie wydaje się wcale proste - zapewnia mnie. - Ale pamiętaj, że jeśli człowiek czegoś bardzo mocno i szczerze żałuje, to to coś może zostać mu przebaczone. Nie ważne, jak ciężki był jego grzech, przebaczenie zawsze się należy.
- Ale druga szansa już nie zawsze - wtrącam.
- Wiesz co ja myślę? Myślę, że ty dostaniesz swoją drugą szansę, bo na nią zasłużyłaś. Przecierpiałaś wiele w tak krótkim czasie. Ojciec Tomás to zrozumie.
- A co jeśli nie?
- Może pierw spróbuj go przeprosić? Bo jeśli nie spróbujesz to nigdy się tego nie dowiesz - mówi. - Pójdę już. Cześć - żegna się i wychodzi.
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że muszę to zrobić. Tylko... jak? Powiedziałam mu tyle podłych słów, nakrzyczałam na niego, a to wszystko dlatego, że po prostu ktoś go w to wszystko najprawdopodobniej wrabiał... Tyle razy próbował mi udowodnić, że jest niewinny... Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi,
chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj... Jednak ja nie chciałam go słuchać, no bo przecież po co? Moja mama jest nieomylna i to niemożliwe, żeby w jej śledztwie znalazł się jakikolwiek błąd. Jak mogłam go w ogóle o coś takiego podejrzewać? Przecież to tak dobry człowiek. Jest aniołem. Tyle ludzi próbowało mi to uświadomić, lecz ja byłam zaślepiona tym co zobaczyłam na nagraniu. Boże, co ja narobiłam. Proszę, pomóż mi to wszystko odkręcić. Albo chociaż wesprzyj mnie w tak trudnej chwili. Powinnam teraz wstać i go odnaleźć. Powiedzieć mu, jak bardzo żałuję tych wszystkich złych słów, ale nie umiem. To wszystko zbyt mnie przeraża. Ten strach mnie paraliżuje. Panie, dodaj mi odwagi. Spraw, abym wstała od tego stołu i ruszyła w jego stronę. Naprawdę cię teraz potrzebuję.

Hej! Jakie wrażenia po rozdziale? Esperanza zwierza się Claricie i mówi jej o tym, co wydarzyło się na strychu w jej domu, w La Merced. Uuu... Oprócz tego, dowiadujemy się, że to jednak nie Tomi przyczynił się do śmierci mamy Juli, więc Esperanza musi go w jakiś sposób przeprosić za to, że go obwiniała... Jak to załatwi? Dowiecie się już jutro ;)

Miłego wieczoru ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz